niedziela, 5 kwietnia 2015

Polowanie na niedźwiedzia


Wybierałam się do kuzynki w odwiedziny. Nigdy jeszcze u niej nie byłam. Odkąd wyszła za mąż nasz kontakt się urwał, a teraz zaprosiła mnie do siebie. Bardzo mnie to zdziwiło, jednak postanowiłam do niej pojechać. Spakowana wyszłam z domu i wsiadłam do auta. Wbiłam adres w nawigację i ruszyłam do celu. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Cały czas prosto i prosto. Nagle usłyszałam: „teraz skręć w lewo”. Ucieszyłam się, że monotonia wreszcie minie, ale przeraziło mnie to, że muszę wjechać do lasu. Zawsze unikałam takich miejsc. Drzewa, zieleń… To nie dla mnie. Ale jak mus, to mus. Włączyłam kierunkowskaz i skręciłam w lewo. Jechałam asfaltową drogą pośród drzew. Były tak wielkie i rozłożyste, że niemal nie widziałam nieba. Nagle na desce rozdzielczej zaczęła mi migać jakaś kontrolka. Nie wiedziałam o co chodzi, dlatego się zatrzymałam. Zgasiłam silnik i wyszłam z auta, by podnieść maskę. Może tam coś się zadziało. Kiedy otworzyłam klapę, uderzyła we mnie wielka chmara pary. Silnik wręcz dymił. Przestraszyłam się. Trzasnęłam maską i odskoczyłam od auta. Złapałam telefon w rękę, by zadzwonić po pomoc drogową. Cholera! Brak zasięgu! Nacisnęłam guzik na pilocie obok kluczyka, co zamknęło samochód i ruszyłam na poszukiwania sieci. Ciągle nic. Nawet nikt nie jechał tą cholerną drogą, więc nie miałam kogo poprosić o pomoc. Wtem pośród drzew dostrzegłam człowieka. Chyba mężczyznę. Zaczęłam wołać i machać rękoma.
- Hallo! Proszę pana! Hallo! – Jednak nie reagował. Nagle zniknął gdzieś w zaroślach. Postanowiłam iść jego tropem. Weszłam do lasu. Moje szpilki wbijały się w mech, co było strasznie niewygodne. W końcu znalazłam jakąś dróżkę. Po mężczyźnie nie było ani śladu. Trzymałam telefon w górze, mając nadzieję, że pojawi się choć jedna kreska, ale nic podobnego nie nastąpiło. Patrzyłam na komórkę i wręcz modliłam się, o zasięg. Nogi niosły mnie, gdzie chciały. Znów szłam po miękkim podłożu. Miałam to gdzieś. Byleby tylko mieć ten pieprzony zasięg. Nagle coś zacisnęło się wokół moich nóg i zawisłam głową do góry. Zaczęłam piszczeć. Przestraszyłam się. Musiałam wejść w jakąś pułapkę. Nogi miałam obwiązane jakąś liną, przymocowaną mocno do pnia ogromnego drzewa. Wołałam  o pomoc, ale nikt się nie zjawił. Wisiałam tak przez jakiś czas. Z czasem odpuściłam sobie krzyki. I tak nic nie dawały. Nagle jednak moim oczom ukazał się mężczyzna w przybrudzonej koszulce na ramiączkach i długich spodniach w kolorze moro. Zaczęłam wierzgać. Podbiegł do mnie.
- Proszę, proszę…. Niezła sztuka mi się trafiła. – Klasnął w ręce.
- To pana sprawka?
- Tak. Poluję na niedźwiedzia. – Oznajmił z uśmiechem na ustach.
- Czy ja wyglądam panu na włochatego misia? Proszę mnie natychmiast uwolnić!
- Dobrze już… Niech pani tak nie krzyczy.
- Niech się pan pospieszy! – Wrzasnęłam ostatni raz, gdy mężczyzna zaczął grzebać coś przy tej nieszczęsnej linie. Odwiązał ją od drzewa i bezpiecznie opuścił mnie na dół. Potem uwolnił moje nogi. Rozmasowałam kostki, na których odznaczył się sznur.
- Może tak „dziękuję”? – Usłyszałam jego głos.
- Chyba pan kpi! To przez pana się to stało! – Podniosłam wzrok i spojrzałam na jego twarz. Z bliska był jeszcze przystojniejszy. Piękny, męski, kilkudniowy zarost od razu przykuł mą uwagę. I te oczy… Mogłabym w nich utonąć.
- Mogła pani patrzyć pod nogi! – Bronił się.
- A kto normalny ustawia pułapki na środku leśnej drogi?! – Warknęłam. Gdy tak się wymądrzał, był co raz mniej atrakcyjny.
- Droga jest tam. – Wskazał palcem kawałek dalej. Zrobiło mi się głupio. Nic nie powiedziałam, tylko spaliłam buraka. – Ale niech będzie, że to moja wina. Może w ramach rekompensaty da się pani namówić na obiad? – Zapytał.
- Obiad? W tej dziczy?
- Tutaj niedaleko jest moja leśniczówka. Właśnie gotowałem, gdy usłyszałem pani krzyki.
- I co pan proponuje? Dzika? Sarnę? Dziękuję, jestem wegetarianką.
- Tak się składa, że ja też. – Uśmiechnął się.
- Więc po co polowanie na niedźwiedzia? – Byłam zdziwiona.
- Sukinkot niszczy moje grządki. – Powiedział, a ja się roześmiałam.
- Więc co będziemy jedli? – Spytałam.
- Mój specjał – penne ze szpinakiem i suszonymi pomidorami.
- Brzmi pysznie. Wiszenie do góry nogami wzmaga apetyt. – Uśmiechnęłam się.
- Więc proszę za mną. – Wskazał dłonią i ruszyliśmy. Chwilę później byliśmy już w jego posiadłości. Na ścianach było pełno zwierzęcych skór i strzelb. Wnętrze było nawet ładne, ale brakowało tu kobiecej ręki. Mężczyzna poszedł do kuchni. Zapanowała cisza.
- Od dawna pan tu mieszka? – Zapytałam po czasie.
- Jestem James. – Powiedział.
- A ja Jessica, ale wszyscy mówią po prostu Jess. – Uśmiechnęłam się.
- Miło mi. – Powiedział, odcedzając makaron.
- A więc długo tu mieszkasz?
- Właściwie, to przyjeżdżam tu tylko co jakiś czas. Dostałem tą leśniczówkę w spadku po dziadku. – Oznajmił. – Zajmij miejsce. – Powiedział, wskazując na stół. – Zaraz podaję.
- A gdzie masz toaletę? Chciałabym najpierw umyć ręce.
- Tutaj jest zlew. – Uśmiechnął się.
- Ale siku tez bym chętnie zrobiła. Najadłam się strachu.
- Spójrz przez okno.
- Co?! Ten drewniak?! W życiu! Fuj! – Obrzydził mnie ten widok.
- To rób w gacie. Nie dam ci swoich. – Wytknął mi język.
- Ugh! – Warknęłam i obrażona poszłam do tej obleśnej toalety na dworze. Ale tam śmierdziało… Gdy wróciłam do leśniczówki, stół był już prawie nakryty. James dzwonił sztućcami, wyciągając je z szuflady. Poszłam do kuchni, by umyć ręce.
- Pomóc ci w czymś? – Zapytałam.
- Spoko, już prawie gotowe. Siadaj. – Jak powiedział, tak zrobiłam. Po chwili mężczyzna doszedł do stolika i zajął miejsce naprzeciw mnie. Nałożył mi na talerz danie, które pachniało przecudownie, po czym nakładł też sobie i życzył mi smacznego. Zaczęłam się zajadać. Było pyszne. Potem James przyniósł wino. Z każdym kieliszkiem gadka była co raz luźniejsza. Gdy skończyliśmy jedną butelkę, przyniósł drugą, a potem jeszcze jedną, aż zrobiło się ciemno. Facet napalił w kominku i zasiedliśmy na sofie. Wpatrywaliśmy się w ciepłe płomienie, które zaczynały ogrzewać domek. Trzymaliśmy w dłoniach kieliszki. Nawet nie wiem jak to się stało, ale przykleiłam głowę do jego torsu. Był całkiem nieźle wyrzeźbiony. Musiał sporo pakować. Kręciło mnie to. Rozmawialiśmy, a nagle on zaczął gładzić mnie o głowie. Spojrzałam w jego cudowne zielono-szare oczy. Nasze usta złączyły się. Upuściłam szkło na podłogę, a dłonie skierowałam na jego twarz. Posysaliśmy się nawzajem. Spletliśmy języki i zaczęliśmy się rozbierać. Im bardziej byliśmy nadzy, tym wokół było goręcej. Trzymałam ręce na jego torsie i nadal się całowaliśmy. Zdążyłam chyba wymacać jego całe ciało. W końcu rzucił mnie na kanapę i sam położył się na mnie. Dopadł się do moich piersi. Przygryzał je zębami i miętosił w ustach. Łaskotał mnie językiem. Chichotałam cicho, gdy to robił. Po czasie rozszerzył me nogi. Umieścił pomiędzy nimi swojego naprężonego członka, który był pokaźnych rozmiarów i wszedł we mnie z impetem. Od razu nadał szybkie tępo. Miałam wrażenie, że sofa porusza się razem z nami. Drapałam jej materiał paznokciami. Robiłam to instynktownie. James napierał na mnie co raz mocniej i mocniej. Czułam jak porusza się we mnie. Chłopak stękał i mruczał, a ja prawie krzyczałam. To było cudowne. Patrzyłam na jego twarz mówiącą „oh yeah!”. Podniecenie z niego emanowało. Mierzył me ciało wzrokiem, a i z wzajemnością. Przyglądałam się każdemu jednemu mięśniowi. Każdy zdawał się poruszać w rytm właściciela. Nagle James wyszedł ze mnie. Poczułam ciepło na mym brzuchu. Po moim ciele spływały stróżki spermy. Wsmarowałam je w skórę, a nadmiar zlizałam z palców. Widziałam jak go to kręci. Ponownie rozszerzył moje nogi i zanurkował pomiędzy nimi. Wsadził język w moją szparkę i zaczął nim wirować i drażnić moją łechtaczkę. Robił to znakomicie. Po chwili nadeszło i moje spełnienie. Ochlapałam całą jego twarz swoimi płynami. Wytarł się dłońmi i uśmiechnął do mnie szeroko. Pocałował mnie w usta, po czym położył się obok. Leżeliśmy w ciszy, a on bawił się moimi włosami. Czułam się wspaniale. Nagle sobie o czymś przypomniałam.
- O kurwa! Mój samochód! – Krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.
_..._

Tym razem imagin ode mnie z Jamesem. Podoba sie Wam? Ja jestem z niego zadowolony. Powiem nieskromnie, że nawet jestem pod wrażeniem. Ach te kobiece perspektywy... Sprawiają problemy, ale wychodzą całkiem przyzwoicie. A Wy co uważacie? Wysmarujcie mi tu sporo komentarzy z Waszymi sądami :) 

Z Okazji Świąt Wielkanocnych ja jak i cała ekipa BTDI życzymy Wam kochani, abyście ten czas spędzili tak jak sami chcecie. Niech wszytko pójdzie zgodnie z Waszymi planami i oczywiście dużo zdrówka ^^
Nie zapominajmy o mokrym dyngusie. Przemoknijcie do majtek, zboczuszki ;p 



BTC

5 komentarzy :

  1. Hahahh xD świetne to jest :3
    Ja tez wam zycze wesołych swiąt :) jestescie najlepsi na swiecie xx
    PS.Zjadą was że znowu James haha xD
    The Unforgiven

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za to, że mogłam sb powzdychać do mego FTS. Cudo. No i jednak zdecydowałeś się na penne ze szpinakiem i pomidorami. A może kotlecik sojowy do tego? Słyszałam, że to smaku ponoć nie ma. A James upolował lepszy rarytas. I jak mogłeś tak nagle zakończyć? Ah ok. Shocik cudowny. Bye ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha omg wyobraziłam sb Jamesa pracującego w grządkach xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam cię do nagrody Liebster Award
    Więcej informacji na moim blogu
    http://slowiczka.blogspot.com/2015/04/dziekujemy-z-caego-serca.html

    OdpowiedzUsuń