poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Cheerleaderka

Na boisku rozległ się odgłos gwizdka trenera.
- Schmidt, schodzisz! - usłyszałem ciężki głos mojego wychowawcy.
- Co?! Dopiero zdążyłem wejść na boisko! - oburzyłem się.
- Nie pyskuj, cwaniaczku! Był faul!
- Kurwa - mruknąłem pod nosem i rzuciłem piłką w ziemię.
Usiadłem na trybunach, a na moje miejsce... Oczywiście! Jared! Szatynek, który nie wiadomo skąd przybłąkał się do naszej szkoły i w niespodziewany sposób został kapitanem drużyny futbolowej, którą dowodziłem wcześniej ja.
Byłem mega wkurwiony. Rzuciłem kaskiem o ziemię i poszedłem do szkoły. Przy wejściu złapał mnie Carlos.
- Hej stary, co ty taki wkurzony? - zapytał.
- Zapytaj się naszego kochanego wuefisty i jego pupilka!
- Kurde, nie zachowuj się jak naburmuszona nastolatka.
- Łatwo powiedzieć, ty nie zostałeś zwolniony ze stanowiska kapitana w drużynie.
- Oj, rozpaczasz. Tak bywa. Pogódź się z tym.
Jebnąłem tylko focha na niego.
- Wiesz co poprawi ci humor? - powiedział z uśmiechem.
- Co?
- Cheerleaderki mają próbę na sali - jego uśmiech się powiększył - Idziesz?

wtorek, 22 kwietnia 2014

Ciężkie życie gwiazdy

Czas wlókł się niemiłosiernie przez cały dzień. Siedziałem w studio i gapiłem się w zegar.
"Jeszcze minutka" - myślałem - "Już, zaraz."
Nagle wskazówka przesunęła się i wybiła godzina 22:00.
- Do widzenia! - krzyknąłem i niczym koń, galopem popędziłem do auta.
Odpaliłem silnik i wcisnąłem gaz. W radio, jak na złość, leciała jakaś wolna ballada. Zadziałało to na mnie jak kołysanka. Zacząłem zasypiać za kierownicą. Powieki stawały się ciężkie, aż wreszcie zapadła ciemność. Nagle usłyszałem pisk opon i klakson. Od razu wyrwało mnie to ze snu. O mało nie uderzyłbym w samochód obok. Szybko zjechałem z powrotem  na mój pas i wyłączyłem to cholerne radio. Życie sławy nie jest taką sielanką. Od rana próby do DWTS, wywiady, fani, jeszcze studio. Przynajmniej teraz nie muszę uczyć się na pamięć kilku stron scenariuszy.
Rozmyślając nad moim życiem, czas minął mi szybko i zanim się obejrzałem byłem już przed moim domem. Zgasiłem silnik i wysiadłem z samochodu. Przekroczyłem próg drzwi i na samym wejściu runąłem na pufę stojącą w rogu. Leniwie zdjąłem buty i wstałem. Wolnym krokiem ruszyłem do kuchni, żeby się napić. Zauważyłem, że drzwi na ogród są uchylone.
"Czyżby jeszcze nie spała?" - zapytałem w myślach.
- Kochanie, to ty?! - usłyszałem głos mojej dziewczyny.
- Tak to ja! Gdzie jesteś?! - odkrzyknąłem jej.
- W ogrodzie!
- Zaraz do ciebie przyjdę!
Wziąłem kilka łyków zimnego soku pomarańczowego i poszedłem nad basen w ogrodzie. Od tyłu widziałem postać leżącą na leżaku. Zbliżyłem się bardziej do niej. Kiedy zobaczyłem ją w całej okazałości zmroziło mnie. Leżała sobie taka niewinna w staniczku i majtkach, popijając drinka.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Big Time Fall Down

James jak co rano robił zakupy. Kupił coś na śniadanie i na obiad. Wracając, zahaczył o jeszcze jeden sklep i kupił coś o czym marzył od dawna. Z uradowaną miną wrócił do mieszkania. Od progu zawołał do Jennifer:
- Kochanie, mam dla ciebie niespodziankę.
- Uuu, kocham niespodzianki. Co to takiego?
Jen, odłożyła Samanthę na kocyk z zabawkami i podeszła do Jamesa. Trzymał coś za plecami, a gdy Jen się zbliżyła odsunął się od niej, chcąc dłużej potrzymać ją w niepewności.
- Pokaż co tam masz! – błagała Jennifer

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Gra



Za raz po nagraniu pojechałem do galerii handlowej. Przy stoisku z grami spotkałem kumpli.
- Hej Logan, zagrasz z nami?
- Może innym razem. Mam coś do załatwienia. – odkrzyknąłem i poszedłem dalej.
Znalazłem ustronne miejsce vis–a–vis butiku w którym pracowała moja dziewczyna Tris. Wyciągnąłem telefon i napisałem pierwszego SMS–a: "Gdzie jesteś? Masz chwilkę?". Chwilę trwało, zanim delikatna wibracja oznajmiła nadejście odpowiedzi. "W pracy. Mało klientów, siedzę i czytam książkę.".
Szybko napisałem odpowiedź.
"To dobrze. Bo mam na ciebie ochotę. Teraz. BE MY BITCH."

czwartek, 10 kwietnia 2014

Big Time Scrambled Eggs

Po raz pierwszy od dłuższego czasu, Jennifer obudziła się rano wypoczęta. Nawet Samantha zmęczona wrażeniami, przespała całą noc. Kiedy Jen otworzyła oczy, Jamesa nie było już w łóżku. Do sypialni dochodziły natomiast zapachy z kuchni. Po kilku minutach James wkroczył do pokoju z tacą, nastrojoną śniadaniem. Talerz przykryty metalową kopułą i szklanka soku pomarańczowego. Jen podniosła się i oparła o poduszki. Z wesołą miną poklepała kołdrę na swoich nogach, dając Jamesowi znak, żeby postawił tam tacę.
- Jak mi brakowało, tych śniadań do łóżka. – powiedziała Jen
- A mnie brakowało ciebie.
- Co my tu mamy ciekawego? – zapytała, z ciekawością unosząc pokrywę.
Ku jej zaskoczeniu, talerz był prawie pusty. Prawie, bo na środku leżało małe, czerwone pudełeczko. Jen, wzięła je do ręki i otworzyła. Na widok pierścionka wysadzanego diamentami, zamrugała szybko powiekami. Popatrzyła na Jamesa i powiedziała:

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Dziewczyna z apteki

Nadeszła wiosna i czas na moją alergię. Wpadłem do apteki, aby zaopatrzyć się w jakieś medykamenty. Po przekroczeniu progu apteki, uderzył mnie w nozdrza, silny zapach lekarstw. Stanąłem w kolejce i spokojnie czekałem na moją kolej. Rozglądnąłem się dookoła i mój wzrok spotkał się ze wzrokiem staruszki, która zaczęła mamrotać do siebie coś na temat moich włosów. Odwróciłem się od niej i skupiłem na osobie, która była przede mną i właśnie podchodziła do okienka. Dziewczyna była bardzo młoda, bardzo ładna i bardzo nieśmiała.
– Poproszę paczkę tamponów... – powiedziała cicho, jakby bała się, że robi coś zakazanego, a w każdym razie – niestosownego.
Starsza pani podrapała się po swoim moherze na głowie zmierzyła ją groźnym spojrzeniem. Czyżby za jej czasów dziewczyna podczas okresu miała obowiązek zamknąć się w ciemnicy i przeczekać "nieczyste dni"? Na szczęście sprzedawczyni w aptece uśmiechnęła się do młodej klientki z wyrozumiałością i podsunęła paczkę O.B.
– Te będą dobre?
– Tak, poproszę. I jeszcze... paczkę prezerwatyw... – dodała dziewczyna zniżając głos prawie do szeptu i oblewając się konkursowym rumieńcem. Bardzo ładnym rumieńcem.

piątek, 4 kwietnia 2014

Motocyklista

Mieszkałam w małym miasteczku, dosyć cichym, gościnnym, ale i tajemniczym, tak jak lubię. Nie było gwaru samochodów, odoru dymu czy innych nieprzyjemnych rzeczy. Po prostu takie wieś-miasteczko. Szłam właśnie chodnikiem, niezbyt zadbanym, na pobliski plac zabaw. Mieli go wyburzyć, więc chciałam jeszcze skorzystać z okazji i przed dzień rozwalenia go, trochę na nim pobyć. W miejscowości nie było za dużo dzieci, co mnie bardzo cieszyło, bo nienawidzę tych małych istot, więc nie przychodził tu prawie nikt. Pewnie dlatego chcieli go zburzyć dla miejsca na jakiś blok czy coś. Przeważnie byłam tu ja ze swoimi myślami. Przeszłam przez taśmę, która była owinięta wokół wejścia na plac i ostrzegała, żeby nie wchodzić z powodu niebezpieczeństwa, i ruszyłam w stronę huśtawek. Usiadłam na jedną, która dosyć głośno skrzypnęła i zaczęłam poruszać powoli nogami, żeby wprawić ją w ruch. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam na full muzykę. Z czasem zaczęłam się rozpędzać i w rytm piosenki, huśtać się. Przy piątej piosence coś mi przeszkodziło. Czułam jakieś drżenie. W pierwszej chwili nie zwróciłam na to uwagi, a poza tym nic innego nie słyszałam oprócz muzyki. Dopiero kiedy przez głośną muzykę przedarł się głośny ryk, wyjęłam jedną słuchawkę z ucha. Rozejrzałam się dookoła i co zobaczyłam? Jakiegoś gościa na motorze, który palił gumę. Był cały w skórze, na rękawach miał kolor biały i czerwony, a tak to wyglądał jak czarna wdowa. Kiedy zobaczył, że patrzę na niego przestał robić dym i także spojrzał na mnie.
- To dla mnie ten popis?! - krzyknęłam, bo stał dosyć daleko.
- A widzisz kogoś innego dla kogo mógłbym to robić?! - odkrzyknął mi.