Z każdym
dniem, przyzwyczajałam się do życia u boku Jamesa. Bywały lepsze i gorsze
chwile, ale w gruncie rzeczy James nie był taki zły. Każdy dzień był mniej
więcej taki sam. Wstawałam wtedy kiedy chciałam i do popołudnia robiłam w
mieszkaniu to na co miałam ochotę. James zawsze dbał, abym miała pełną lodówkę
i inne rzeczy, których mogłam potrzebować lub, które po prostu były moją
zachcianką. Czasami po południu wychodziłam z Jamesem na jakąś kolację.
Wieczorem zawsze to samo. Musiałam zadowolić Jamesa w taki sposób jaki sobie
zażyczył. Przyznam, że miał wiele dziwnych fanaberii, ale musiałam spełniać je
bez zastanowienia. Kiedy budziłam się rano, jego już nie było. Wyjeżdżał na
drugi koniec miasta, robić swoje brudne interesy. Podczas jednego z takich dni,
siedziałam znudzona przy oknie. Moją uwagę zwrócił czarny Van stojący po
drugiej stronie ulicy. Czarne Vany z przyciemnianymi szybami zawsze oznaczały
kłopoty. Kiedy wieczorem wrócił James, powiedziałam mu o moich obawach. Z
dziwnym spokojem w głosie powiedział:
- Widziałem
go już wczoraj. Ktoś nas obserwuje. Kazałem już to sprawdzić moim ludziom. Nie
przejmuj się tym. Prosiłbym cię tylko, abyś nie przesiadywała w oknie, bo
stajesz się dogodnym celem.
- Celem
czego? – zapytałam przerażona
- Różnie
bywa. Mogą ci na przykład odstrzelić głowę.
Chwyciłam
się za moją śliczną główkę. Kocham moja głowę i nie chcę jej stracić.
Opanowałam się i chwyciłam za torebkę, myśląc, że jak zwykle pójdziemy na
miasto coś zjeść.
- Dziś
nigdzie nie pójdziemy. Lepiej zostać, bo wczoraj te typki z Vana nas śledziły.
- Ale to
oznacza, że będziesz mogła dziś więcej czasu spędzić na zadowalaniu mnie. Chodź
do salonu.
Poszłam za
nim posłusznie. Usiadł na kanapie i powiedział:
- Klęknij
przede mną.
Już
wiedziałam co mam robić. Zrobiłam tak jak mi kazał. Bez dalszych instrukcji,
rozpięłam mu rozporek i wzięłam jego penisa do ust.
*James*
Wiedziałem,
że mamy kłopoty. Nie wiedziałem jeszcze jakie. Nie chciałem zamartwiać tym
wszystkim Nicole. Im mniej wie tym jest bezpieczniejsza. O ile ze mną w ogóle
jest bezpieczna. Musiałem dowiedzieć się, kto nasłał na nas tego Vana. O, Jezu,
jak ta mała robiła mi dobrze. Zawsze miałem problem ze skupieniem się, gdy jej
magiczne usteczka ślizgały się po moim członku. Nagle zadzwonił mój telefon.
Pokazałem małej, że ma nie przerywać i odebrałem. Dzwonił mój stary rosyjski
przyjaciel. Miał informacje co do gości z Vana. Nowiny nie były dobre.
*Nicole*
Zastanawiałam
się czy są jakieś wieści o tych z Vana. Po kilku minutach rozmowy twarz Jamesa
spochmurniała. Po długiej wypowiedzi po tamtej stronie słuchawki, James
wreszcie się odezwał. Głos miał niski, że aż ciarki przeszły mi po plecach. Nie
przerywałam jednak robienia mu laski.
- Jesteś
pewien, że to konieczne? … Poradzę sobie z tym jakoś… Wiem, że musze pozbyć się
problemu… Tak, wiem, że mogą to wykorzystać… Sam podejmę decyzję. Dzięki za
informacje.
James
zakończył rozmowę i rzucił telefon na fotel stojący obok kanapy. Widać było, że
jest zdenerwowany.
*James*
Sprawdziły
się moje najgorsze obawy. Wszystko mogło się rozjebać w każdej chwili. Nie
miałem wyboru. I tak już zbytnio się naraziłem trzymając Nicole przy sobie.
Teraz musiała zginąć. Stanowczo za dużo wiedziała, a może nawet wiedziała więcej
niż mi się wydawało. Gdyby ją dopadli,
na pewno by im wszystko wyśpiewała. Nie mogłem dłużej ryzykować. Spojrzałem na
nią, na jej piękne usta, pracujące na moją przyjemność. Była inteligentna i
wyczuła, że nie jest dobrze. Chciała mi ulżyć w problemach i co raz bardziej
przykładała się do tego co robiła. Działało jak zaklęcie. Zamknąłem oczy i
starałem się nie myśleć. Brała mojego penisa głęboko do gardła. Obciągała i
ssała, a on nabrzmiewał i stawał się jeszcze wrażliwszy. Nie mogłem już dłużej
dusić tego w sobie i zacząłem jęczeć pod wpływem jej dotyku. Odgarnąłem jej
włosy i chwyciłem w kucyk z tyłu głowy. Taki uchwyt pozwalał mi na kierowanie
tempem jej ruchów. Zmuszałem ją raz do szybszego, a raz do wolniejszego
przyjmowania mojego członka. Czasami głębiej, czasami płycej.
*Nicole*
No i
zaczynało się. Kiedy James wpadał w trans, nie było już odwrotu. Nie działało
wtedy słowo STOP, ani żadne inne znaki. Nie miałam nawet możliwości mu się
sprzeciwić, bo był zbyt silny. Trzymał mnie mocno za włosy i to teraz on
dyktował tempo. Na szczęście pozbyłam się już odruchów wymiotnych, bo na
początku kończyło się to obrzyganym dywanem. Teraz już nad tym panowałam. James
przycisnął mnie do swojego krocza tak, że jego penis wszedł mi w gardło.
Zablokowało to mój oddech więc zaczęłam się szarpać. Wypuścił mnie na chwilę, a
wtedy nabrałam głośnego wdechu i obtarłam łzy z oczu.
- Spokojnie,
oddychaj. Dobrze już? – zapytał zatroskany.
Pokiwałam
tylko głową i ponownie wzięłam jego członka do ust. Teraz wzięłam już głębszy
oddech i pozwoliłam znowu docisnąć swoją głowę. Po kilku razach, James przestał
mnie dusić. Poczułam w ustach ciepły, słonawy płyn. Dobrze znałam już ten smak.
Chcąc dać mu więcej przyjemności połknęłam wszystko i wyssałam do końca.
Zostawiłam jego członka, ale nadal klęczałam na ziemi. James pochylił się do
mnie i pocałował. Odsunął się, ale cały czas patrzył na mnie. Kątem oka
zobaczyłam, że unosi nade mną rękę z mosiężnym posążkiem smoka. Zanim zdążyłam
zareagować, pogrążyłam się w ciemnościach po uderzeniu.
*James*
Ściskałem w
dłoni posążek i patrzyłem na bezwładne ciało Nicole. Na dywanie pojawiła się
kałuża krwi, cieknącej z jej głowy. Nachyliłem się nad nią i przyłożyłem dwa
palce do jej szyi. W dalszym ciągu żyła. Prawdę mówiąc nie chciałem jej zabijać
w ten sposób. Chyba byłem winien jej jakieś wyjaśnienia. Nie mogliśmy tu
zostać. Wziąłem ją na ręce i zniosłem na parking podziemny. Włamałem się do
samochodu sąsiada, a Nicole wrzuciłem do bagażnika. W starym Oplu Astrze
spokojnie przejechałem obok Vana i nikt nas nie rozpoznał. Było już ciemno, jak
dojechałem do mojej chatki pod lasem. Była dość obskurna, bo nikt dawno w niej
nie przebywał. Ostatnim razem trzymałem tu Meksykańskiego handlarza bronią, a
było to dwa lata temu. Chatka miała tylko trzy pomieszczenia. Kuchnię, do
której wchodziło się na sam początek, małą łazienkę i salonik. W saloniku, za
kotarą miałem ukrytą małą celę. Klucz do niej zawsze nosiłem przy sobie.
Zamknąłem w niej Nicole, za raz po opatrzeniu jej głowy. Wyjąłem z szafki wino
i usiadłem na kanapie. Pijąc prosto z gwintu, zastanawiałem się jak powinna
zginąć Nicole.
*Nicole*
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie mogłam się
podnieść, choć czułam, że jest mi strasznie niewygodnie. Leżałam na czymś
twardym i zimnym. Otwarłam oczy i zauważyłam, że leżę na ziemi. Po dalszych
oględzinach, stwierdziłam, że jestem w jakiejś małej celi. Zbliżyłam się do
krat i rozejrzałam dookoła. Naprzeciwko mnie, stała stara, podziurawiona sofa.
Obok niej znajdował się drewniany stolik z lampką. Jedna ściana zakryta była
zakurzonym kredensem. Usłyszałam z drugiego pomieszczenia, zbliżające się
kroki. Po chwili zobaczyłam Jamesa. Przypomniałam sobie wszystko co wydarzyło
się poprzedniej nocy. Chwyciłam się za głowę i dopiero wtedy poczułam, ze jest
owinięta bandażem.
- Obudziłaś
się wreszcie. – powiedział James
Podszedł do
krat, zataczając się. W ręce trzymał butelkę wina. Musiał wypić już dość sporo,
skoro miał problemy z chodzeniem.
- Czemu mnie
tu przywiozłeś? – zapytałam, a głos łamał mi się ze strachu
- Skarbie,
było miło, ale teraz musimy się pożegnać.
- Dlaczego?
- Dlaczego,
dlaczego? Całą noc myślałem jak ci to wszystko wytłumaczyć. Miałem już nawet
ułożoną ładną przemowę, ale wszystko mi wyleciało z głowy.
- Jesteś
pijany. – zauważyłam
- Tak,
zgadza się. Pójdę się teraz przespać, bo chcę z tobą porozmawiać, ale na
trzeźwo. Siedź tu cicho.
Odwrócił się
i poszedł w stronę kanapy. Rzucił się na nią, aż zgrzytnęła. Gdy butelka wysunęła
mu się z ręki, wiedziałam, że już zasnął. Musiałam się stąd wydostać. Wspięłam
się do małego okienka, ale było zakratowane. Szarpnęłam z całych sił, ale nic z
tego. Zeskoczyłam z parapetu i podeszłam do drzwi od celi. Rozejrzałam się za
czymkolwiek co mogłoby przydać mi się do otwarcia zamka. Po chwili klepnęłam
się w głowę, czego pożałowałam, bo zabolało jak cholera. Miałam we włosach
wsuwki, które nadawały się idealnie do majstrowania w zamku. Po kilku próbach
otwarcia celi, znajdowałam się na skraju cierpliwości. Byłam poirytowana
brakiem efektów. W filmach wydawało się to takie łatwe, a ja siedzę tu chyba
już pół godziny, a zamek ani pierdnie. Usiadłam pod ścianą i powtórzyłam
bezgłośnie słowo „kurwa” chyba milion razy. Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam
jeszcze raz. Ręce już mi opadały, ale nie poddawałam się. Nie mam pojęcia ile
czasu siedziałam już nad tym zamkiem. Wreszcie usłyszałam kliknięcie i krata
ustąpiła. Przemknęłam bezszelestnie obok śpiącego Jamesa i wyszłam z chatki.
Zostawiając za sobą wszystko, puściłam się biegiem przed siebie. Jednak po
kilkunastu metrach, ból głowy zwalił mnie na kolana. Leżałam na żwirowej drodze
i zwijałam się z bólu. Nie mogłam biec dalej. Doczołgałam się do zarośli, aby
choć trochę się za nimi schować. Miałam ciemno przed oczami, ale z upływem
czasu powoli odzyskiwałam ostrość widzenia. Zatrzymałam oddech, gdy usłyszałam
kroki na żwirze. Modliłam się, żeby
James mnie nie znalazł. Moja kryjówka musiała być jednak beznadziejna, bo po
chwili James prowadził mnie z powrotem do chatki.
- Nieładnie
tak uciekać. – powiedział, ale w jego głosie nie było zdenerwowania – Czemu ode
mnie uciekasz?
- A jak
myślisz? – zapytałam
- No nie
wiem. Wytłumacz mi to. – rzucił z nutą rozbawienia
- Ja chcę
jeszcze trochę pożyć na tym świecie.
- No
niestety, nie jest ci to dane. Ale przyznaj, nie było nam źle ze sobą. Czyż
nie?
- Może
tobie.
- Co masz
przez to na myśli? – zatrzymał się tuż przed drzwiami wejściowymi i popatrzył
na mnie
- Wszystko.
- Seks ci
się nie podobał?
- Podobał o
ile nie był brutalnym gwałtem, seksem analnym, duszeniem mnie, biciem,
wpychaniem członka do gardła…
- Dobra,
dobra, przestań już. Czyli czułaś się przy mnie wykorzystywana? – przerwał moją
wyliczankę
- Nie tyle
wykorzystywana, co niezaspokajana. – stwierdziłam,
udając obrażoną
- Aha.
Możemy to jeszcze naprawić. – powiedział i zabrał mnie do środka.
Podszedł do
kanapy, rozebrał się i położył. Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi
ustami.
- Jestem do
twojej dyspozycji. Możesz się zabawić. – powiedział
- Jednak
wolałabym, żebyś mnie zawiózł do domu.
- To nie
wchodzi w grę. – usiadł, zaprosił mnie, abym usiadła obok niego i kontynuował –
Skarbie, niestety musisz zginąć. Gdybym mógł cofnąć czas, nigdy bym cię nie
porywał. W zaistniałych okolicznościach, musze pozbyć się wszystkich osób,
które wiedzą o mnie więcej niż powinny. Ty właśnie do nich należysz. Na koniec
mogę dać ci ten ostatni seks. Będzie taki jaki tylko będziesz chciała. Możesz
robić ze mną co chcesz.
Po ostatnich
słowach położył się z powrotem i wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem.
Zupełnie odjęło mi rozum. Zamiast zerwać się do ucieczki, bo przecież nie
goniłby mnie nago, wzięłam do ręki jego członka. Skoro miałam się z nim
zabawić, to musiał być do tego przygotowany. Jego penis szybko stwardniał w
moich dłoniach. Położyłam się między jego nogami i zaczęłam skubać włoski na
klacie. Przeważnie się golił, ale chyba ostatnio to zaniedbał, bo urosły już
całkiem długie. Dobrałam się do jego szyi. Chciałam zostawić mu kilka malinek
na pamiątkę. Przerwał mi dzwoniący telefon Jamesa. Sięgnął po niego z wyraźnym
zamiarem odebrania. Chwyciłam go za nadgarstek i zmierzyłam wzrokiem.
- To bardzo
ważny telefon. Muszę odebrać.
- To się
goń. – powiedziałam i wstałam z kanapy.
- Kurwa mać.
– wyłączył telefon i rzucił go na ziemię – Chodź tu.
Chwycił mnie
za rękę i przyciągnął do siebie.
Siedział teraz przede mną, a jego twarz znajdowała się odrobinę poniżej mojego
biustu. Zaczął mnie rozbierać. Robił to bardzo powoli i całował każdą ledwo co
odsłoniętą część ciała. Kiedy byłam już zupełnie naga, podniósł mnie za
pośladki tak, że usiadłam na niego okrakiem. Skoro to miała być ostatnia chwila
mojego życia, chciałam ją jak najbardziej przedłużyć. Wpiłam się wiec w usta
Jamesa w namiętnym pocałunku. Nagle James oderwał się ode mnie i powiedział:
- Kurwa,
pierdolić to. Błagam cię, pieprz się ze mną całą noc.
Trochę mnie
zatkało, gdy usłyszałam tę prośbę. Nie byłam pewna czy przedłużanie oczekiwania
na śmierć to dobry pomysł. Może lepiej byłoby mieć to już za sobą? Nieee.
- O ile dasz
radę. – odpowiedziałam, uśmiechając się zadziornie.
Płomienie,
jakie zobaczyłam w oczach Jamesa, wyrażały dziecięcą wręcz euforię. Położył
mnie na plecach i wszedł we mnie. Jego twardy członek wbił się mocno,
zabierając mi na chwilę oddech. Zaczął poruszać się powoli, ale z każdym
pchnięciem przyspieszał. Zastanawiałam się na ile starczy mu sił, jeśli narzuci
takie szaleńcze tempo. Swoim językiem błądził gdzieś po mojej szyi, a dłonią
głaskał bolesne miejsce na mojej głowie.
- Bardzo cię
za wszystko przepraszam. – szepnął mi do ucha, a mnie przez chwilę wydawało
się, że widzę łzy w jego oczach.
Tą nocą
chciał wynagrodzić mi to, że mnie zabije? Wiedziałam, że ma pokręcony system
wartości, ale teraz zauważyłam, że jest samotnym i zagubionym człowiekiem.
Mimowolnie zaczęłam szlochać. James całował moje oczy, z których sączyły się
łzy.
- Nie płacz.
Powiedz mi co mam zrobić, a ja to zrobię.
Po chwili
ciszy odpowiedziałam:
- Kochaj
mnie.
Nie wiem czy
zrozumiał o co mi chodziło. W każdym bądź razie nic mi nie odpowiedział. Zrobił
przynajmniej wszystko, żeby mnie zaspokoić. Nie raz, nie dwa, a wiele razy.
Orgazm gonił orgazm. Pozycja przeplatała się z pozycją. Nawet nie wiedziałam
kiedy zasnęliśmy. Obudziłam się, gdy już świtało. Leżałam na piersi Jamesa,
która unosiła się w równym oddechu. Serce zaczęło mi łomotać. Miałam szansę.
Jak nie teraz to nigdy. Jak najdelikatniej mogłam, wstałam i ubrałam się. Zanim
wyszłam popatrzyłam jeszcze raz na śpiącego, pięknego młodzieńca.
Tym razem
poszłam w przeciwnym kierunku, niż uciekałam poprzednio. Nie miałam pojęcia
gdzie jestem, ale po jakimś kilometrze, skręciłam w las. Okazało się to dobrą
decyzją, bo wkrótce doszłam do szosy. Modliłam się o jakiś samochód, a moje
modły zostały zaskakująco szybko wysłuchane. Małym, białym Fiatem 500
podróżowała matka z nastoletnią córką. Byłam chyba w tak opłakanym stanie, że
kobieta zatrzymała się i zaproponowała podwózkę.
- Jezus
Maria, co się pani stało? Ktoś panią napadł? – zapytała zaniepokojona
- Zgubiłam
się w lesie, a byłam na samotnej wyprawie, więc nawet nikt mnie nie szukał. Tak
to czasami się zdarza z moim zawodzie. – skłamałam
- A kim pani
jest?
-
Fotografem. Fotografuję dziką naturę. – zwinnie wymyśliłam kolejne kłamstwo.
- To gdzie
pani ma rzeczy i aparat? – zauważyła słusznie córka
- Nooo, tak,
eee. Wilki mnie zaatakowały i zgubiłam wszystko podczas ucieczki.
- Coś
podobnego! – wykrzyknęła matka – Gdzie panią podwieźć? – zapytała zatroskana
- Do
najbliższego zajazdu. Zadzwonię z budki i ktoś po mnie przyjedzie.
Kobieta
bardzo przejęła się moim losem, ale w lusterku wstecznym widziałam, że córka mi
nie uwierzyła i obserwowała mnie spode łba.
Wysadzono
mnie przy małym barze „Wycie Kojota”. Weszłam i poprosiłam barmana o użyczenie
komórki. Po krótkiej namowie, pozwolił mi na jeden, krótki telefon. Bez namysłu
wybrałam numer Toma. Spotykałam się z nim przed porwaniem.
- Chryste,
Nicole! Dzięki Bogu, ty żyjesz! – wykrzyknął, gdy tylko powiedziałam mu, że to
ja – Mów gdzie jesteś, od razu po ciebie przyjedziemy.
Po godzinie
byłam już w objęciach mojego chłopaka. Bez zahamowani szlochałam mu w ramię, a
on głaskał mnie po włosach. Prowadził ojciec Toma, Hans. Był Niemcem, ale
ożenił się z Amerykanką i już został w Ameryce. Po przyjeździe do domu Toma,
obaj mężczyźni nalegali, abym wszystko im opowiedziała. Bez zastanowienia
powiedziałam im o Jamesie. Oczywiście omijałam wszystkie szczegóły naszego
pożycia. Hans chodził tam i z powrotem po pokoju, a Tom przytulał mnie.
- Idź do
łazienki. Weź kąpiel, a ja z ojcem wszystkim się zajmiemy. – powiedział i cmoknął mnie w czoło.
Kąpiel to
był bardzo dobry pomysł. Zanurzyłam się w gorącej wodzie z pianą, dokładnie się
umyłam i zrelaksowałam. Po wyjściu, owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed
lustrem. Do łazienki wślizgnął się Tom. Uśmiechnął się promiennie na mój widok.
- Ślicznie
wyglądasz w tym ręczniku. Tak sexy. Stęskniłem się za tobą.
Podszedł i
objął mnie od tyłu. Zaczął całować moją szyję, a po chwili zrzucił ze mnie
ręcznik.
- Jesteś
taka piękna. – mruczał mi do ucha
Na
pośladkach wyraźnie wyczuwałam twardą wypukłość jego bokserek.
- Macie
gdzieś moją komórkę? – zapytałam ni z tego ni z owego.
- Tak,
Sandra przyniosła ją tu z czystymi ubraniami dla ciebie. – odpowiedział, nie
przestając mnie obmacywać.
- Myślałam,
że ją zwolniliście. – zdziwiłam się, bo wiedziałam jaką Sandra była
beznadziejną służącą.
Utrzymała
posadę tylko dlatego, że dawała dupy Hansowi. Przypomniałam sobie jak ja
robiłam to z Jamesem i wtedy poczułam jak Tom dobiera się do mnie od tyłu.
- Tom… -
zaczęłam
- Ciiii
skarbie. Tak bardzo się stęskniłem za tobą. – szepnął.
Już miał
zanurzyć we mnie swojego penisa, gdy do łazienki zapukał ojciec Toma i poprosił
go na rozmowę. Tom przeklął, ale wyszedł obiecując mi, że wróci. Owinęłam się z
powrotem w ręcznik i sięgnęłam po ubrania, które przyniosła mi Sandra.
Zawinięta w nie była moja komórka, więc gdy podniosłam je, wyleciała na ziemię.
Bateria poleciała pod drzwi. Poszłam po nią, a gdy byłam już blisko drzwi,
usłyszałam rozmowę Toma ze swoim ojcem:
- Jesteś
pewniej, że to ten facet? – zapytał Tom
- Tak, to na
pewno on, ale chyba nie był świadomy kogo porywa, bo tak to zażądałby od nas
czegoś w zamian. Przypuszczam, że po prostu, źle wybrał ofiarę. – tłumaczył
Hans
- Myślisz,
że będzie jej szukał?
- Jestem
pewny, że tak. Nicole wie pewnie więcej niż nam powiedziała. Jest dla nas
cenna. Jak dowiemy się gdzie szukać tego gnojka to możemy go wykończyć.
- A co z
Nicole?
- Może robić
na potem problemy. Będziemy musieli się jej pozbyć. Na razie musisz od niej
wszystko wyciągnąć.
- Właśnie mi
przerwałeś.
- Masz z
niej wyciągać a nie w nią wsadzać. James
na pewno ją przeleciał i to nie raz. Ale to będzie ostatnie miejsce, które
zwiedził jego wielki fiut. Jak go złapiemy to chętnie mu go ukrócę.
Obaj
mężczyźni zaczęli chichotać, a ja stałam pod drzwiami jak zamurowana.
Otrząsnęłam się i szybko uruchomiłam telefon. Znałam na pamięć numer Jamesa, bo
często dzwoniłam do niego z telefonu stacjonarnego. Napisałam do niego smsa:
Nie szukaj mnie. To
zasadzka. Hans i Tom chcą cię złapać. Przysięgam, że ja im nic nie powiem.
Prawie
zdołałam wysłać wiadomość, kiedy do łazienki wrócił Tom.
- To na czym
skończyliśmy? – zapytał, patrząc na mnie jak chory napaleniec
- Kochanie,
jestem strasznie zmęczona. Odłóżmy to na jutro. – poprosiłam
- No dobrze.
Chodźmy więc spać, bo już późno.
Położyłam
się u boku Toma, a on objął mnie ramieniem. Obdarzyłam go sztucznym uśmiechem i
chcąc nie chcąc musiałam się do niego przytulić, aby nic nie podejrzewał. Nie
widziałam wyjścia z tej sytuacji. Wpakowałam się z deszczu pod rynnę. Obie
strony chciały mnie zabić. Z tym, że jedną z tych stron kochałam. W łóżku
przeszkadzało mi wszystko. Szorstka pościel, zbyt wysoka temperatura, a nawet
zapach Toma. Na domiar złego zaczął chrapać. Wstałam, podeszłam do okna i
uchyliłam je. Wciągnęłam do płuc chłodne powietrze i przeciągnęłam się, aż coś
trzasnęło. Ale czy to moje kości wydały taki dźwięk? Zanim zorientowałam się co
jest grane, usłyszałam świst i głuche trzaśnięcie. Odwróciłam się w stronę
łóżka. W cieniu stała jakaś postać z bronią. Kiedy weszła w snop światła
księżyca, zobaczyłam, że to James. Rzuciłam się w jego objęcia i pocałowałam. W
prawej ręce trzymał broń z tłumikiem. Zdałam sobie sprawę, że właśnie przed chwilą
zabił Toma. Popatrzyłam na niego z niepokojem, a on powiedział:
- Już jesteś
bezpieczna. – czego nie byłam taka pewna – Zmywajmy się stąd. Opel stoi przy
wejściu.
- A Hans? –
zapytałam
- Też go
zabiłem. – Chodźmy zanim będę musiał zabić kogoś jeszcze.
Zbiegliśmy
na dół i wskoczyliśmy do Opla. Odjechaliśmy jednak tylko kawałek. James wjechał
w jakąś leśną drogę, zatrzymał samochód i wysiadł. Zrobiłam to samo, a wtedy on
podbiegł do mnie i chwycił mnie w objęcia.
- Dobrze, że
do mnie napisałaś. Namierzyłem cię GPS-em.
-
Przecież napisałam ci, że masz nie
przyjeżdżać.
- Jak
dowiedziałem się, że Jesteś u Hansa Grubera to o mało nie dostałem zawału
serca. Nie miałem zielonego pojęcia kogo porwałem. Byłaś dziewczyną jego syna.
Na Hansa polował jeszcze mój ojciec. Kiedy Hans go zabił, przyrzekłem sobie, że
się zemszczę. Ale to nie ma teraz znaczenia. Grunt, że jesteś cała i zdrowa.
- Taa, ale
chyba już niedługo. – powiedziałam
-
Poprzedniej nocy obiecałem ci, ze zrobię wszystko o co poprosisz. Poprosiłaś
mnie, żebym cię kochał.
Nie
sadziłam, że będzie to pamiętał. Stałam zupełnie zaskoczona, a James ujął moją
twarz w dłonie i powiedział:
- Kocham
cię. Kocham cię i nie mam zamiaru zabijać. Nie wiem jak w ogóle mogłem pomyśleć
o czymś takim. Chcę, żebyś wyszła za mnie. Będę z tobą, choćbym miał za to
zapłacić życiem.
Resztę
wypowiedzi udaremniłam mu pocałunkiem.
- Czyli się
zgadzasz? – zapytał
- O ile
teraz seks zawsze będzie na moich zasadach.
- Tak jest,
proszę pani. – powiedział z uśmiechem i znowu przyssał się do moich ust.
_________________________________________________________________________________
Część pierwsza: Porwana i porywacz - kto jest ofiarą?
Część trzecia: Porwana i porywacz - misja szpieg
OMG! To bylo zaebiste! Jezu... no brak mi slow. Tyle mam mysli i tak mi ciezko je opisac. Geniusz! Kochaaaam!
OdpowiedzUsuńOMG świetnie!! Boże genialne !!! KOCHAM,KOCHAM,KOCHAM <3 wgl świetny pomysł i to wszystko takie uiwgwncuygwtv *o* jezus jesteś moją miszczynią :3 heh :D nie ma lepszej od Ciebie *.* jeszcze raz na prawdę niesamowite <3
OdpowiedzUsuńnajpierw ją gwałci potem się oświadcza oh James xD jak zwykle zajebiste
OdpowiedzUsuńTo było takie genialne. Przeczytałam ten tekst 5 razy i jeszcze nie mam dosyć. To było takie genialne a jak wjechali w tą leśną dróżkę to myślałam, że chce ją zabić ale nie! James oświadczył się Nicole to było takie słodkie. Rozdział genialny *0*
OdpowiedzUsuń~Sonny <3333
Wohohohoh nieźle takiego zwrotu akcji nie przewidziałam hhehehe czekam nn
OdpowiedzUsuńTo było boskie! Jak James się pojawił tam i uratował Nicole. Chcieli złapać go w zasadzkę, a sami się w nią złapali. Jezu ide czytać to jeszcze raz bo to jest takie zajebiste!
OdpowiedzUsuńMasz powera, nie powiem... Codziennie notka? Rety. Wracając do opowiadania. Bardzo mi to przypomina naprzemienny pamiętnik, trochę jak u Dostojewskiego, "Zbrodnia i Kara" była super. Ale nie pamiętam, jak nazywa się ten gatunek. Przez chwilę przebiegło mi przez myśl, że po co uprawiać seks po pijaku, bo to wszystko psuje. Nie wiem, czemu. Nicole, to "mistrzyni ściemy". Tylko aparatu brakowało. Notka świetna. Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńuuuu jakie to jest romantyczne :D uwielbiam takie notki... i chyba przeczytam to jeszcze kilka razy :)
OdpowiedzUsuńsupeeeeeeeeeeeeeer, supeeeeeeeeeeeeeeeeer, supeeeeeeeeeeeeeer ! :]
czekam na następny rozdział, jeśli go napiszesz :))
WIEDZ, ŻE ZA TO CIĘ UWIELBIAM <3
OdpowiedzUsuńTakie "kurwa, on chce ją zabić?!" a potem takie aaawww i omal na zawał nie padłam *o* czekam :*
Ś-W-I-E-T-N-E !!!! Rany! Taki wciągające!! Ahh i jakie romantyczne na końcu <3 Uwielbiam takie rozdziały! Wręcz kocham !!!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejne posty!
Pozdrawiam Stelss :*************
Super!!! Rany!! Myślałam, ze jej nie dokończycie, a jadnak. Jak cztałam kto jest ofioarą to już ja przczytałam dobre 13 razy xD
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńZaje*iste !!!! Dawaj kolejny stara xD Jakie romantyczne <3 aww... na serio dawaj kolejny xD
OdpowiedzUsuńo kurde. Popłakałam się. to jest PIĘKNE!
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że tylko ja się popłakałam jak to czytałam :') Najpierw jak ją uderzył w głowę to myślałam, że to koniec i o mało nie padłam na zawał. Myślałam, że ją faktycznie zabije, ale jak udało jej się uciec to odetchnęłam z ulgą. Potem kolejny zawał, że jej chłopak chce ją zabić i w dodatku chcą Jamesa złapać... i mu obciąć ptaszka :P Ale jak James uratował Nicole i mówił, ze ją kocha to płakałam jak bóbr. Ta historia jest taka romantyczna i emocjonująca. Błagam, napisz coś jeszcze!
OdpowiedzUsuńŚwietne! Będzie kolejna część?
OdpowiedzUsuńOMG Super!!!
OdpowiedzUsuń