Dzień jak co dzień. We wrześniu nigdy nie miałam dużo pacjentów. Wszyscy wyprawiali dzieci do szkoły i nie mieli czasu na masaże. Miałam przed sobą małą kupkę kart pacjentów, którzy jednak znaleźli pół godziny na luksus w postaci wizyty u masażysty. Pani Moore poszła szybko. Pan Fredrich jak zwykle miał jakieś zastrzeżenia, ale do tego już przywykłam. Pani Stansky już po raz setny opowiadała mi o swoim zięciu w Afganistanie. Pani Dutch znowu odwołała wizytę. Kiedy ona ma zamiar przyjść? Został mi ostatni pacjent i 4 godziny do końca pracy. Zapowiadały się nudy. Zerknęłam na kartę pacjenta. Zauważyłam, że musi być nowy, bo nie kojarzyłam nazwiska. Chociaż. Czy aby na pewno nie znałam tego nazwiska? Popatrzyłam na rozpoznanie - "Przewlekły ból odcinka lędźwiowego". Po pół godzinie wysilania mojej pamięci, stwierdziłam, że raczej nie znam tego pacjenta. Przyszedł punktualnie na 13:30. Wsunął głowę w uchylone drzwi i powiedział "dzień dobry". Zaprosiłam go do środka. Przede mną stanął wysoki, młody i jakże cholernie przystojny brunet. Jezu, myślałam, że zemdleję.
- Proszę się rozebrać Panie... - zerknęłam do karty - Maslow.
- Proszę się rozebrać Panie... - zerknęłam do karty - Maslow.