- To wrócisz ze mną do LA? - zapytał James
- I tak nie mam tu co robić. Zawaliłam spotkania z wytwórniami.- westchnęła Jennifer
- To wrócisz?
- No dobra.
- Dziękiiii. - James przytulił mocno Jennifer ze szczęścia.
- Ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Wracam do LA, a nie do Ciebie.
- Dobre i to. - westchnął James, ale nadal się uśmiechał.
Na następny dzień byli już w LA. Jennifer zajęła swój stary apartament, a James zabrał rzeczy od Lucy i wrócił do mieszkania z chłopakami. Lucy na szczęście nie było w Palm Woods. Od chłopaków dowiedziała się, że James wyjechał do Wielkiej Brytanii, bo Jenn jest w ciąży. Przyrzekła sobie, że jak James wróci, to go zabije.
James nalegał, aby Jennifer odpoczęła po podróży, ale ona wyśmiała go i poszła prosto do chłopaków. Bez pukania otworzyła drzwi. Zobaczyła tam kłócących się Kendalla i Jo.
- Jo, weź przestań. Jestem facetem i też czasem mogę sobie pograć na konsoli.
- Okay, ja to rozumiem, ale Ty grasz non stop. Powiedz mi kiedy byliśmy na randce?
- Ypff... kiedyś tam byliśmy. Wydaje mi się, że niedawno.
- No to dla Twojej wiadomości olewasz mnie już od miesiąca.
Kiedy Jo zauważyła Jennifer, odwróciła się od Kendalla i z uśmiechem podbiegła do Jennifer.
- Wróciłaś! Ale się cieszę. Jak się miewa przyszła mamusia?
- Nawet nie pytaj.
- No co jest? Nie cieszysz się?
- A jest z czego? Mam dopiero 21 lat i nie wiem czy dziecko w takim wieku jest powodem do radości.
- Oj tam. Ja się cieszę. Będę ciocią.
- Ha, ha, chyba, że tak. - uśmiechnęła się Jennifer
Jo zerknęła na Jamesa, potem na Jenn i znowu na Jamesa. W końcu zapytała:
- Wróciliście do siebie?
- Nie. - odpowiedziała ze spokojem Jenn
- Ach, to szkoda. Znaczy nie chcę się wtrącać w wasze, życie.
- Słusznie. Zwłaszcza, że sama masz problemy ze swoim.
Jenn zawsze wyrażała bezpośrednio swoje zdanie. Jo i tak już wkurzona po kłótni z Kendallem powiedziała:
- Jedynym problemem jest tu Kendall! - spojrzała na niego ze złością i wyszła.
- Obraziła się? - zapytała Jennifer
- Eee... Ona teraz tak ma. Nie przejmuj się, pewnie ma okres.
- Jak ja bym chciała mieć okres. - zapłakała Jenn
Kendall popatrzył ze zdziwieniem na Jamesa, który wyjaśnił:
- Hormony. To jest normalne. Teraz często zmieniają jej się nastroje.
Podał Jennifer chusteczki, aby się wysmarkała i obtarła łzy.
- Ach te baby. - powiedział Kendall specjalnie w momencie gdy Jenn wydmuchiwała nos, aby tego nie usłyszała. James zgodził się z nim uśmiechając się szeroko.
- No a gdzie reszta? - zapytała Jenn
- Logan u Camille. Przeprowadził się do niej.
- Uuu. A Carlos?
- A Carlos... hmm... no a Carlos znalazł sobie dziewczynę.
- Ooo...
- No, jak tylko wyjechałaś, wszystko zaczęło się sypać.
- Sypać? To źle, że Carlos ma dziewczynę?
- No właśnie źle. Nie lubimy jej. - powiedział James
- A to czemu?
Jennifer jednak nie dowiedziała się, dlaczego chłopaki nie lubią dziewczyny Carlosa, bo do mieszkania wpadła Lucy. Jej twarz zdawała się płonąć jak jej ognisto czerwone włosy.
- Jesteś wreszcie! - krzyknęła w stronę Jamesa - Przylatujesz jak gdyby nigdy nic i zabierasz swoje rzeczy z mojego mieszkania?
James nie wiedział czy ma uciekać przez drzwi czy skakać przez okno.
- Lucy, musimy porozmawiać. - zaczął niezdarnie, ale Lucy szybko mu przerwała.
- Jestem ciekawa jaka bajkę wymyślisz tym razem. Zresztą to nie ważne, bo i tak Cię zamorduję.
James odskoczył w tył i schował się za Jennifer, która przyglądała się wszystkiemu z kamienną twarzą.
- Jenn! Super, że jesteś, bo chciałam Ci pogratulować zagrania. Po prostu mistrzowskie. Dobrze wykombinowałaś z tym dzieckiem. - zaczęła wrzeszczec na nią Lucy - Ale taka ściema ze mną nie przejdzie! James wolał być ze mną, ale Ty go na bachora naciągnęłaś!
- W dupie mam Twojego Jamesa! - zdenerwowała się Jennifer
- Jenn, nie możesz się denerwować. - uspokajał ją James - Czekaj, za raz... Co? Gdzie mnie masz?
- Cicho siedź! Nie widzisz, że ona Cię naciąga na dziecko? - krzyknęła Lucy
James ponownie się wycofał i teraz Jennifer stała dokładnie na przeciwko Lucy. Patrzyły na siebie morderczymi spojrzeniami, które spokojnie mogłyby obezwładnić niejednego pewnego siebie faceta.
- Myślisz, że sobie wymyśliłam to dziecko? Spoko, jak się urodzi to wtedy do mnie przyjdź to pogadamy. - oburzyła się Jenn.
- Taa... jakoś dziwne, że od razu jesteś w ciąży jak James Cię zostawił.
- Poprawka, to ja jego zostawiłam.
- Ha ha, jasne.
- Ostrzegam Cię, hormony we mnie buzują.
- Uuu... mamusia mnie uderzy.
- Lucy, nie przeginaj. - znowu włączył się James, ale Jennifer uciszyła go jednym machnięciem ręki.
- Ja przeginam? Popatrz co Twoja Jenn wyprawia! Dziecko? Poważnie? Co to jakiś brazylijski serial jest?
- Zamknij się i mnie posłuchaj! - straciła nad sobą panowanie Jenn - W dupie mam co sobie myślisz. Czy wierzysz, że jestem w ciąży, czy nie. Rzygam na Twój widok! Życie mi zmarnowałaś. Straciłam wszystkie kontrakty płytowe, straciłam faceta, którego kocham...
- Ona mnie kocha. - wyszeptał do Kendalla James
- Zamknij się James! Ja mówię!
-Przepraszam. - jęknął posłusznie.
Jennifer kontynuowała do Lucy:
- Dziecko, jest akurat już z mojej winy. Ale mam nadzieję, że to wszystko pozostałe chciałaś osiągnąć. Gratulacje, udało Ci się.
Zapanowała chwila ciszy, a potem Jennifer dodała złośliwie i z przekąsem:
- Ale skoro James przyleciał do mnie do Anglii błagając bym do niego wróciła to znaczy, że jesteś bardzo kiepska w łóżku.
Uśmiech z jakim skończyła to zdanie Jennifer, zdetonował tykającą w Lucy bombę. Bez wahania, spoliczkowała Jenn, której głowa odwróciła się w bok od siły oderzenia. James krzyknął jak dziewczyna, a Kendall z wrazenia usiadł na kanapie. Jennifer jednak z uśmiechem odwróciła głowę z powrotem w stronę Lucy i powiedziała:
- Bijesz jak ciota. - i przyłożyła Lucy z pięści w nos.
- Jezus, Maria! - krzyknął ponownie James
Lucy zatoczyła się, ale nie upadła. Trzymała się za nos, z którego zaczęła cieknąć krew. Popatrzyła na swoją zakrwawioną rękę, a potem rzuciła się na Jennifer i mocno szarpnęła ją za włosy. Obie upadły na podłogę. Wtedy Kendalla odmroczyło i szybko podbiegł do bijących się dziewczyn. James ruszył za nim. Odciągnęli bijącą na oślep Lucy od skulonej na ziemi Jennifer. Lucy ciężko dyszała, a w dłoniach zostały jej kępki, wyrwanych z głowy Jenn, włosów. James uklęknął przy Jennifer i zaczął głaskac ją po głowie. Zapytał ją troskliwym głosem:
- Wszystko w porządku? - pochylił się nad nią jeszcze bardziej i położył rękę na jej brzuchu. Wtedy Jennifer odwróciła się i położyła na plecach.
- Chyba w porządku - odpowiedziała
James z wściekłością w oczach zwrócił się do Lucy:
- Ty jesteś nienormalna! Co sobie wyobrażałaś bijąc matkę mojego dziecka? Dla Twojej informacji to jest zdjecie USG zrobione dwa tygodnie temu.
Lucy podniosła rzucone przez Jamesa zdjecie i popatrzyła na nie. Po chwili powiedziała z przerażeniem:
- To ona na prawdę jest w ciąży? O Boże.
Z oczy Lucy popłynęły łzy i wybiegła z mieszkania chłopaków. Zaniepokojony James wziął Jennifer na ręce i położył ją na kanapie. Jenn chwilę leżała z zamkniętymi oczami, a potem powiedziała:
- Cholera, jeszcze nigdy w życiu nie biłam się o faceta. - podniosła się i popatrzyła na Jamesa z lekkim uśmiechem, przez który widac było jeszcze ból.
- Biłaś się o mnie? - zapytał się James - Jak ja mogłem być taki głupi, żeby Ci to zrobić?
- Mówisz o dziecku, czy o Lucy?
- Ech... chyba o tym i o tym. Chociaż w sumie, tego pierwszego nie żałuję. Wybaczysz mi to drugie?
- Już dawno Ci wybaczyłam ośle. - powiedziała spokojnie Jennifer. - Mam do Ciebie jakąś cholerną słabość. Przeklinam dzień, w którym Cię poznałam. - zaśmiała się patrząc w zaszklone oczy Jamesa. James, żeby się nie rozkleić, zapytał:
- Jak myślisz to będzie chłopiec czy dziewczynka? - nachylił się i pogłaskał brzuch Jennifer
- A co byś wolał?
- Bliźnięta.
- Nawet tak nie mów! - przeraziła się Jennifer - A wujek Kendall co by wolał? - zwróciła się do stojącego z boku Kendalla
- Hę? Co? Ja no ten...
- Stary, Ty płaczesz? - zdziwił się James.
- Ja? Gdzie tam. No dobra, cholera. To Wasza wina. Wzruszyłem się.
- Ooojjj - westchnęli James i Jennifer.
Oboje wstali z kanapy, podeszli do Kendalla i mocno go przytulili.
- Rbimy misia z Kendorkiem. - pisnęła Jennifer.
- Idźcie, idźcie. - odganiał ich Kendall, ale widząc ich zawiedzione miny zmienił zdanie - No dobra, małego misia mogę zrobić.
- I tak nie mam tu co robić. Zawaliłam spotkania z wytwórniami.- westchnęła Jennifer
- To wrócisz?
- No dobra.
- Dziękiiii. - James przytulił mocno Jennifer ze szczęścia.
- Ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Wracam do LA, a nie do Ciebie.
- Dobre i to. - westchnął James, ale nadal się uśmiechał.
Na następny dzień byli już w LA. Jennifer zajęła swój stary apartament, a James zabrał rzeczy od Lucy i wrócił do mieszkania z chłopakami. Lucy na szczęście nie było w Palm Woods. Od chłopaków dowiedziała się, że James wyjechał do Wielkiej Brytanii, bo Jenn jest w ciąży. Przyrzekła sobie, że jak James wróci, to go zabije.
James nalegał, aby Jennifer odpoczęła po podróży, ale ona wyśmiała go i poszła prosto do chłopaków. Bez pukania otworzyła drzwi. Zobaczyła tam kłócących się Kendalla i Jo.
- Jo, weź przestań. Jestem facetem i też czasem mogę sobie pograć na konsoli.
- Okay, ja to rozumiem, ale Ty grasz non stop. Powiedz mi kiedy byliśmy na randce?
- Ypff... kiedyś tam byliśmy. Wydaje mi się, że niedawno.
- No to dla Twojej wiadomości olewasz mnie już od miesiąca.
Kiedy Jo zauważyła Jennifer, odwróciła się od Kendalla i z uśmiechem podbiegła do Jennifer.
- Wróciłaś! Ale się cieszę. Jak się miewa przyszła mamusia?
- Nawet nie pytaj.
- No co jest? Nie cieszysz się?
- A jest z czego? Mam dopiero 21 lat i nie wiem czy dziecko w takim wieku jest powodem do radości.
- Oj tam. Ja się cieszę. Będę ciocią.
- Ha, ha, chyba, że tak. - uśmiechnęła się Jennifer
Jo zerknęła na Jamesa, potem na Jenn i znowu na Jamesa. W końcu zapytała:
- Wróciliście do siebie?
- Nie. - odpowiedziała ze spokojem Jenn
- Ach, to szkoda. Znaczy nie chcę się wtrącać w wasze, życie.
- Słusznie. Zwłaszcza, że sama masz problemy ze swoim.
Jenn zawsze wyrażała bezpośrednio swoje zdanie. Jo i tak już wkurzona po kłótni z Kendallem powiedziała:
- Jedynym problemem jest tu Kendall! - spojrzała na niego ze złością i wyszła.
- Obraziła się? - zapytała Jennifer
- Eee... Ona teraz tak ma. Nie przejmuj się, pewnie ma okres.
- Jak ja bym chciała mieć okres. - zapłakała Jenn
Kendall popatrzył ze zdziwieniem na Jamesa, który wyjaśnił:
- Hormony. To jest normalne. Teraz często zmieniają jej się nastroje.
Podał Jennifer chusteczki, aby się wysmarkała i obtarła łzy.
- Ach te baby. - powiedział Kendall specjalnie w momencie gdy Jenn wydmuchiwała nos, aby tego nie usłyszała. James zgodził się z nim uśmiechając się szeroko.
- No a gdzie reszta? - zapytała Jenn
- Logan u Camille. Przeprowadził się do niej.
- Uuu. A Carlos?
- A Carlos... hmm... no a Carlos znalazł sobie dziewczynę.
- Ooo...
- No, jak tylko wyjechałaś, wszystko zaczęło się sypać.
- Sypać? To źle, że Carlos ma dziewczynę?
- No właśnie źle. Nie lubimy jej. - powiedział James
- A to czemu?
Jennifer jednak nie dowiedziała się, dlaczego chłopaki nie lubią dziewczyny Carlosa, bo do mieszkania wpadła Lucy. Jej twarz zdawała się płonąć jak jej ognisto czerwone włosy.
- Jesteś wreszcie! - krzyknęła w stronę Jamesa - Przylatujesz jak gdyby nigdy nic i zabierasz swoje rzeczy z mojego mieszkania?
James nie wiedział czy ma uciekać przez drzwi czy skakać przez okno.
- Lucy, musimy porozmawiać. - zaczął niezdarnie, ale Lucy szybko mu przerwała.
- Jestem ciekawa jaka bajkę wymyślisz tym razem. Zresztą to nie ważne, bo i tak Cię zamorduję.
James odskoczył w tył i schował się za Jennifer, która przyglądała się wszystkiemu z kamienną twarzą.
- Jenn! Super, że jesteś, bo chciałam Ci pogratulować zagrania. Po prostu mistrzowskie. Dobrze wykombinowałaś z tym dzieckiem. - zaczęła wrzeszczec na nią Lucy - Ale taka ściema ze mną nie przejdzie! James wolał być ze mną, ale Ty go na bachora naciągnęłaś!
- W dupie mam Twojego Jamesa! - zdenerwowała się Jennifer
- Jenn, nie możesz się denerwować. - uspokajał ją James - Czekaj, za raz... Co? Gdzie mnie masz?
- Cicho siedź! Nie widzisz, że ona Cię naciąga na dziecko? - krzyknęła Lucy
James ponownie się wycofał i teraz Jennifer stała dokładnie na przeciwko Lucy. Patrzyły na siebie morderczymi spojrzeniami, które spokojnie mogłyby obezwładnić niejednego pewnego siebie faceta.
- Myślisz, że sobie wymyśliłam to dziecko? Spoko, jak się urodzi to wtedy do mnie przyjdź to pogadamy. - oburzyła się Jenn.
- Taa... jakoś dziwne, że od razu jesteś w ciąży jak James Cię zostawił.
- Poprawka, to ja jego zostawiłam.
- Ha ha, jasne.
- Ostrzegam Cię, hormony we mnie buzują.
- Uuu... mamusia mnie uderzy.
- Lucy, nie przeginaj. - znowu włączył się James, ale Jennifer uciszyła go jednym machnięciem ręki.
- Ja przeginam? Popatrz co Twoja Jenn wyprawia! Dziecko? Poważnie? Co to jakiś brazylijski serial jest?
- Zamknij się i mnie posłuchaj! - straciła nad sobą panowanie Jenn - W dupie mam co sobie myślisz. Czy wierzysz, że jestem w ciąży, czy nie. Rzygam na Twój widok! Życie mi zmarnowałaś. Straciłam wszystkie kontrakty płytowe, straciłam faceta, którego kocham...
- Ona mnie kocha. - wyszeptał do Kendalla James
- Zamknij się James! Ja mówię!
-Przepraszam. - jęknął posłusznie.
Jennifer kontynuowała do Lucy:
- Dziecko, jest akurat już z mojej winy. Ale mam nadzieję, że to wszystko pozostałe chciałaś osiągnąć. Gratulacje, udało Ci się.
Zapanowała chwila ciszy, a potem Jennifer dodała złośliwie i z przekąsem:
- Ale skoro James przyleciał do mnie do Anglii błagając bym do niego wróciła to znaczy, że jesteś bardzo kiepska w łóżku.
Uśmiech z jakim skończyła to zdanie Jennifer, zdetonował tykającą w Lucy bombę. Bez wahania, spoliczkowała Jenn, której głowa odwróciła się w bok od siły oderzenia. James krzyknął jak dziewczyna, a Kendall z wrazenia usiadł na kanapie. Jennifer jednak z uśmiechem odwróciła głowę z powrotem w stronę Lucy i powiedziała:
- Bijesz jak ciota. - i przyłożyła Lucy z pięści w nos.
- Jezus, Maria! - krzyknął ponownie James
Lucy zatoczyła się, ale nie upadła. Trzymała się za nos, z którego zaczęła cieknąć krew. Popatrzyła na swoją zakrwawioną rękę, a potem rzuciła się na Jennifer i mocno szarpnęła ją za włosy. Obie upadły na podłogę. Wtedy Kendalla odmroczyło i szybko podbiegł do bijących się dziewczyn. James ruszył za nim. Odciągnęli bijącą na oślep Lucy od skulonej na ziemi Jennifer. Lucy ciężko dyszała, a w dłoniach zostały jej kępki, wyrwanych z głowy Jenn, włosów. James uklęknął przy Jennifer i zaczął głaskac ją po głowie. Zapytał ją troskliwym głosem:
- Wszystko w porządku? - pochylił się nad nią jeszcze bardziej i położył rękę na jej brzuchu. Wtedy Jennifer odwróciła się i położyła na plecach.
- Chyba w porządku - odpowiedziała
James z wściekłością w oczach zwrócił się do Lucy:
- Ty jesteś nienormalna! Co sobie wyobrażałaś bijąc matkę mojego dziecka? Dla Twojej informacji to jest zdjecie USG zrobione dwa tygodnie temu.
Lucy podniosła rzucone przez Jamesa zdjecie i popatrzyła na nie. Po chwili powiedziała z przerażeniem:
- To ona na prawdę jest w ciąży? O Boże.
Z oczy Lucy popłynęły łzy i wybiegła z mieszkania chłopaków. Zaniepokojony James wziął Jennifer na ręce i położył ją na kanapie. Jenn chwilę leżała z zamkniętymi oczami, a potem powiedziała:
- Cholera, jeszcze nigdy w życiu nie biłam się o faceta. - podniosła się i popatrzyła na Jamesa z lekkim uśmiechem, przez który widac było jeszcze ból.
- Biłaś się o mnie? - zapytał się James - Jak ja mogłem być taki głupi, żeby Ci to zrobić?
- Mówisz o dziecku, czy o Lucy?
- Ech... chyba o tym i o tym. Chociaż w sumie, tego pierwszego nie żałuję. Wybaczysz mi to drugie?
- Już dawno Ci wybaczyłam ośle. - powiedziała spokojnie Jennifer. - Mam do Ciebie jakąś cholerną słabość. Przeklinam dzień, w którym Cię poznałam. - zaśmiała się patrząc w zaszklone oczy Jamesa. James, żeby się nie rozkleić, zapytał:
- Jak myślisz to będzie chłopiec czy dziewczynka? - nachylił się i pogłaskał brzuch Jennifer
- A co byś wolał?
- Bliźnięta.
- Nawet tak nie mów! - przeraziła się Jennifer - A wujek Kendall co by wolał? - zwróciła się do stojącego z boku Kendalla
- Hę? Co? Ja no ten...
- Stary, Ty płaczesz? - zdziwił się James.
- Ja? Gdzie tam. No dobra, cholera. To Wasza wina. Wzruszyłem się.
- Ooojjj - westchnęli James i Jennifer.
Oboje wstali z kanapy, podeszli do Kendalla i mocno go przytulili.
- Rbimy misia z Kendorkiem. - pisnęła Jennifer.
- Idźcie, idźcie. - odganiał ich Kendall, ale widząc ich zawiedzione miny zmienił zdanie - No dobra, małego misia mogę zrobić.
Na Happy End - kociątka Jamesa :)
MRRRAUU
Hejka ;) Jestem nowa w tych waszych skromnych progach... heh :D Ale powiem, że blog jest świetny :3 Uwielbiam go!
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału ... O Matko, ale zacięta walka i niezła wymiana słówek! no, no, no ;) robi się ciekawie ^.^ Ma nadzieję, że dziecku nic się nie stało??? James jaki opiekuńczy... Oooooo <3 *.* Kłótnia między Kendallem, a Jo. No dalej... pogódź ich, wyślij do łóżka i po staremu ... heh ;)
Czekam na next!
Pozdrawiam Stelss ;)
Super Rozdzialik, a końcówka taka słodziusia z tymi Fociami naszego ciasteczka . Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńPhahaha, to było boooskie <3 bitwa lasek-nie dziwne, że faceci wgl nie reagowali xD czekam :*
OdpowiedzUsuńIle ty masz lat O.O
OdpowiedzUsuń20. Wiem, że jak na taki wiek piszę dość dziecinnie i chaotycznie, ale nie każdy może być J. K. Rowling :) Bestsellerem ten blog nie zostanie, ale mam nadzieję, że komuś się podoba ;) ~ada_maslow
UsuńNie za bardzo mi się to podobało. Trochę zniszczyłaś charakter Lucy... :< Ale chyba tylko ja tak uważam, także...
OdpowiedzUsuńNa razie przestanę czytać te historie o Jenifer. Nie lubię po prostu tego, że Lucy jest tak tutaj potraktowana. Jednak każdy ma swoje zdanie.