sobota, 31 maja 2014

Trujący koralowiec

- To, co chłopaki? Na plażę! - krzyknął Carlos.
Dzisiaj ja, James, Kendall i Los zrobiliśmy sobie męski wypadzik. Ostatnio mało się widywaliśmy, więc postanowiliśmy coś z tym zrobić. Jechać na plażę to nie jest jakiś przebłysk geniuszu (Jamesa), ale zawsze coś. Ręczniki i zimne piwko zapakowane, więc mogliśmy już jechać.
Jeszcze za czasów "Windows Down" upatrzyliśmy sobie fajne miejsce na plaży. Zero ludzi i wysokie klify, z których, kiedy patrzyło się lornetką, można było zobaczyć laski opalające się na głównej plaży. Od razu przypadło nam do gustu.
Rozebraliśmy się do kąpielówek i od razu zaczęliśmy skakać do wody. Nie obyło się bez selfie półnagiego Jamesa i głupot, opowiadanych przez Kenda. Kiedy pływanie nas trochę znudziło, postanowiliśmy odpocząć. Wyszliśmy z wody, a Carlos wyjął cztery piwa z torby. Coś zaswędziało mnie pod stopą. Kiedy szedłem, bolało mnie. Zacząłem drapać to miejsce, ale większej uwagi na tym nie skupiłem. Usiedliśmy na ręcznikach i zaczęliśmy pić. Nagle Kendall o mało nie zachłysnął się napojem.
- Matko Boska, stary, co ty masz na stopie? - wskazując miejsce, w które się drapałem.
- Co? - uniosłem nogę do góry.
Zobaczyłem mały, jakby ułamany, kolec czy coś w tym stylu. Z otworku spływało trochę krwi, a miejsce było całe zaczerwienione.
- Coś mi tu weszło - powiedziałem bez przejęcia i wyjąłem kolec.
- Może trzeba z tobą na pogotowie? - zapytał Carlos.
- No coś ty. Nie będziecie mnie wozić do szpitala przez takie coś - parsknąłem.

niedziela, 18 maja 2014

Trzech goryli i szef

Właśnie wracałem z treningu do „DWTS”, kiedy nagle dostałem niespodziewanego sms’ a. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem, że to wiadomość od mojej siostry Emmy: „Lepiej nie wracaj do domu, bo będziesz miał przesrane. Mama znalazła u Ciebie w pokoju torebkę kokainy. Jest wściekła i pakuje twoje rzeczy. Mówi, że nie będzie mieszkała z ćpunem pod jednym dachem i że jak Cię tylko zobaczy, rozerwie Cię na strzępy. Czy mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, skąd się to u Ciebie wzięło, braciszku?!”. Treść mnie przeraziła. Myślałem, że ukryłem to tak, że nikt tego nie znajdzie, jednak się myliłem. Nigdy wcześniej nie brałem, ale treningi i występy w programie są tak męczące i stresujące, że musiałem znaleźć coś na rozluźnienie. „Dlaczego ja w ogóle jeszcze mieszkam z matką?! Mam przecież ponad 20 lat, pieniądze i nadal siedzę na garnuszku u mamusi. Gdyby nie to, że z nią mieszkam, to nigdy by się nie dowiedziała, a zaraz po skończeniu występów w „DWTS”, rzuciłbym to w cholerę i nigdy więcej po to nie sięgnął!”- myślałem. 

Wiedziałem, że do domu nie mam po co wracać, byłem już i tak wystarczająco wykończony, więc nie chciało mi się słuchać wywodów mojej matki i bronić się. W tamtym momencie nie chciałem z nikim rozmawiać, więc nawet nie odpisałem siostrze. Postanowiłem pojechać do mojego dilera kupić sobie towar. Zadzwoniłem do niego i umówiłem się w naszym stałym miejscu. Kiedy dojechałem, wysiadłem z auta i czekałem na wybawcę. W końcu pojawił się zza zakrętu i podszedł do mnie. Wyciągnął rękę, w której trzymał torebkę z kokainą, a ja odebrałem towar i zapłaciłem. Mężczyzna zniknął, a ja oparłem się o auto i usypałem sobie „ścieżkę” na ekranie telefonu. Wciągnąłem szybko jedną dziurką i zakręciło mi się w nosie. Prawie kichnąłem. Schowałem resztę do kieszeni, żeby mieć na później, zamknąłem samochód, po czym poszedłem na spacer. Czułem się jakbym wypił 4 szybkie, huczało mi w głowie i trochę nie panowałem nad swoimi nogami, wszystko po drodze mnie bawiło. Szedłem jakąś kompletnie nie znaną mi ulicą miasta, nagle poczułem silne uderzenie tył głowy i upadłem na ziemię.

               

poniedziałek, 12 maja 2014

Bal charytatywny

Dostałem zaproszenie na bal charytatywny. Nie miałem zbytniej ochoty na niego iść, ale moja dziewczyna Clarie zdołała mnie namówić. W zasadzie chodziła za mną pół dnia i jęczała do ucha, że chce iść na ten bal. Nie miałem wyjścia. Nie przepadałem za garniturami, ale raz mogłem zrobić wyjątek. Imprezka okazała się całkiem przyjemna. Clarie była w swoim żywiole i co kilka minut zmieniała towarzystwo. Po godzinie ze wszystkimi była już na „ty”. Najbardziej zdziwiło mnie, że z daleka machał jej nawet sam burmistrz. Z szerokim uśmiechem podał jej szklankę z ponczem i zapytał:
- Carlosie, mógłbym porwać twoją dziewczynę na chwilkę?
- Oczywiście panie burmistrzu. – odpowiedziałem ledwo powstrzymując śmiech na widok błagającej o wybawienie miny Clarie.
Próbowała delikatnie odmówić burmistrzowi, ale on położył swoje tłuste łapsko na jej biodrze i porwał ją do tańca. Stałem tak przez chwilę i dusiłem się ze śmiechu, widząc jak Clarie ucieka stopami przed miażdżącymi buciorami tego hipopotama. Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłem się i zobaczyłem Susan. Wyglądała prześlicznie w błękitnej sukni i spiętymi w kok, falowanymi, blond włosami.
- Nie spodziewałam się, że spotkam cię na balu. – powiedziała moja była

sobota, 10 maja 2014

Big Time Bank

- Kendall, wstań proszę i zrób zakupy. Ja za ten czas zrobię pranie. – krzyknęła mama Kendalla
Kendall zwlókł się z łóżka z lekkim bólem głowy. Wczorajsza impreza dawała mu się we znaki. Miał problem z ubraniem się, ale gdy już mu się to udało, wziął portfel i poszedł do sklepu. Spacer na świeżym, porannym powietrzu dobrze mu zrobił. Po kilku krokach poczuł się lepiej. Wrzucił monetę do wózka, odpiął go od reszty i ruszył między regały. Zbierał z półek wszystko co matka zapisała mu na liście. Było tego dość sporo i Kendall zaczął żałować, że nie ma ze sobą samochodu. Poszedł wreszcie do kasy, gdzie młoda i ładna ekspedientka zaczęła kasować produkty. Uśmiechała się pod nosem, raz za razem zerkając na Kendalla, który odwzajemniał uśmiechy i powoli pakował wszystko do szarych toreb. Kiedy wszystkie rzeczy zostały skasowane, Kendall podał dziewczynie swoją kartę. Ekspedientka drgnęła, gdy przypadkowo zetknęli się palcami. Dziewczyna włożyła kartę do terminala i podała Kendallowi recytując przy tym znaną wszystkim formułę „proszę pin i zielony”. Wedle prośby, Kendall wpisał pin i zatwierdził zielonym. Terminal wydał dziwny pisk i wyświetlił komunikat „ transakcja nieprzyjęta”. Uśmiechnął się do kasjerki i ponownie wpisał pin. Jednak znowu nie przyjęto transakcji.

sobota, 3 maja 2014

Wodne igraszki

Tamtego wieczora siedzieliśmy z Morgan na kanapie i oglądaliśmy jej ulubioną komedię romantyczną, która mnie nie koniecznie rajcowała. Oglądałem ją, żeby nie zrobić przykrości żonie,
dodatkowo lubię nasze wspólne wieczory, bo zawsze wtula się we mnie i jest mi przyjemnie jak nigdy. Tak też było tamtym razem. Moja kobieta leżała na mnie, a ja bawiłem się jej włosami pod czas oglądania filmu. Kiedy przyszła pora na reklamy, Morgan podniosła się cała potargana
i oznajmiła, że idzie się wykąpać, bo jest już śpiąca.
- Może umyć Ci plecki?- Zaproponowałem żartobliwie.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie.- Pocałowała mnie w policzek i ruszyła w stronę łazienki.
Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi, po czym wlepiłem wzrok w telewizor i skakałem po kanałach szukając czegoś sensownego. Nie znalazłem niczego, co mogłoby mnie zainteresować, więc wróciłem do kanału, na którym leciał wcześniej oglądany film i gapiłem się w reklamy. Nagle zachciało mi się popcornu więc udałem się do kuchni i wstawiłem paczkę do mikrofali. Kiedy kukurydza się uprażyła, wróciłem na kanapę i zjadałem powoli ziarenko po ziarenku. Gdy tak sobie jadłem, do moich uszu dobiegł słodki głos mojej żony:
- Loooguś….
- Tak, skarbie?
- Umyjesz mi te plecki?
- Oczywiście, już się robi. – Odłożyłem miskę z popcornem na bok i poszedłem do Morgan.