sobota, 10 maja 2014

Big Time Bank

- Kendall, wstań proszę i zrób zakupy. Ja za ten czas zrobię pranie. – krzyknęła mama Kendalla
Kendall zwlókł się z łóżka z lekkim bólem głowy. Wczorajsza impreza dawała mu się we znaki. Miał problem z ubraniem się, ale gdy już mu się to udało, wziął portfel i poszedł do sklepu. Spacer na świeżym, porannym powietrzu dobrze mu zrobił. Po kilku krokach poczuł się lepiej. Wrzucił monetę do wózka, odpiął go od reszty i ruszył między regały. Zbierał z półek wszystko co matka zapisała mu na liście. Było tego dość sporo i Kendall zaczął żałować, że nie ma ze sobą samochodu. Poszedł wreszcie do kasy, gdzie młoda i ładna ekspedientka zaczęła kasować produkty. Uśmiechała się pod nosem, raz za razem zerkając na Kendalla, który odwzajemniał uśmiechy i powoli pakował wszystko do szarych toreb. Kiedy wszystkie rzeczy zostały skasowane, Kendall podał dziewczynie swoją kartę. Ekspedientka drgnęła, gdy przypadkowo zetknęli się palcami. Dziewczyna włożyła kartę do terminala i podała Kendallowi recytując przy tym znaną wszystkim formułę „proszę pin i zielony”. Wedle prośby, Kendall wpisał pin i zatwierdził zielonym. Terminal wydał dziwny pisk i wyświetlił komunikat „ transakcja nieprzyjęta”. Uśmiechnął się do kasjerki i ponownie wpisał pin. Jednak znowu nie przyjęto transakcji.
- Może jest jakiś problem z terminalem. – powiedziała kasjerka
- Mogę skoczyć do bankomatu i szybko tu wrócę. – zaproponował Kendall
- Dobrze. – zgodziła się kasjerka – Obsługa proszona na drugą kasę. – powiedziała przez głośnik.
Kendall truchtem pobiegł do bankomatu. Po włożeniu karty okazało się, że konto jest zupełnie puste. Kendall nawet nie wrócił do sklepu. W domu okazało się, że Carlos ma taki sam problem ze swoimi pieniędzmi.
- Może, nie przelali nam jeszcze wypłaty. – zastanawiał się Carlos
- Daj spokój, przecież wczoraj jeszcze miałem pieniądze ze sprzedaży gitary. – co raz bardziej denerwował się Kendall – Logan, sprawdź stan swojego konta.
Logan zrobił to o co poprosił go kumpel  i zamarł, gdy zobaczył saldo swojego konta. Wielkie czerwone zero podniosło mu ciśnienie. Kendall bez namysłu wybrał numer do Jamesa.

James właśnie przewijał Samanthę, a raczej pokracznie walczył z pieluchą. Jen próbowała mu pomóc, ale on uparł się, że zrobi to sam. Jen usłyszała dzwonek telefonu Jamesa i wychodząc z pokoju powiedziała:
- Ja odbiorę, a ty postaraj się nie wyrwać naszej córce nóżki. Cześć Kendall, co tam? – odebrała
- Jen, moglibyście sprawdzić stan swoich kont. My mamy zupełnie wyczyszczone.
- Wy, czyli kto?
- Ja, Logan i Carlos, nie wiemy kto jeszcze.
- Momencik, już zerknę.
W chwili gdy na monitorze laptopa Jen zobaczyła stan swojego konta, wypuściła z ręki telefon, który rozsypał się na części.
- James!!! – krzyknęła
- Co się stało. – James wyjrzał z sypialni, gdzie nadal męczył się z założeniem pieluszki.
- Moje pieniądze. Nie ma. Ba! Jestem milion dolców na minusie.
- Co?! – krzyknął James i podbiegł do laptopa.
- Sprawdź swoje.
- Chryste Panie, też milion na minusie. Ale jak to jest kurwa możliwe?!
- Musimy to zgłosić, zanim nam jebną jakimiś odsetkami.
- Odsetki… odsetki z miliona dolarów…
- James, ocknij się. Jedziemy do banku.
Jen dokończyła przewijanie Samanthy, zawieźli ją do Palm Woods, skąd zgarnęli Kendalla, Logana i Carlosa i wszyscy pojechali do banku.

Wszyscy usiedli naprzeciw, ubranego w elegancki garnitur, przedstawiciela banku. Jennifer nie umiała zachować spokoju, ale James trzymał ją za rękę i ściskał tym mocniej im bardziej podnosiła głos.
- Auć! James co ty robisz? Ja tu próbuję się dowiedzieć co się stało z naszymi pieniędzmi. – krzyknęła, kiedy uścisk Jamesa prawie zmiażdżył jej dłoń.
- Na razie niczego się nie dowiedziałaś tylko krzyczysz. – powiedział spokojnie, rozluźniając uścisk.
- Może mógłbym wreszcie zabrać głos panno Trump. – wtrącił się bankowiec.
- Proszę mówić. – dała mu pozwolenie.
- Z historii operacji wynika, że panowie Henderson, Pena i Schmidt, dokonali płatności o tytule „inne” wczoraj, między północą a drugą w nocy. Natomiast pan Maslow i panna Trump o godzinie 2:34, wzięli wspólny kredyt na samochód, na kwotę dwóch milionów dolarów.
- Jak do jasnej cholery można wziąć kredyt przez Internet? W dodatku na taką kwotę! – wybuchła Jennifer.
- Złożyli państwo elektroniczny podpis i dokonano weryfikacji telefonicznej. – wyjaśnił mężczyzna.
- O 2:34 w nocy? Pan sobie chyba żarty z nas robi?
- Panno Trump, proszę się uspokoić.
- Jak mam się uspokoić?!
- Wszyscy państwo twierdzą, że nie dokonali takich operacji?
- TAK! –wrzasnęła Jen
- Jen, może powinnaś poczekać na zewnątrz? – zaproponował James.
- Tak będzie najlepiej. – poparł go bankowiec – Dostanie pani coś na uspokojenie.
Jen wstała gwałtownie, wywracając krzesło i wyszła. Poszła na parking i obeszła kilka razy samochód po czym do niego wsiadła. Włączyła głośno muzykę techno i zamknęła oczy. Drżenie basów trochę ją uspokoiło i zaczęła myśleć bardziej logicznie. W pewnym momencie podskoczyła, o mało nie uderzając głową w sufitkę. Wyskoczyła z auta i pobiegła z powrotem do banku. Bez pukania wpadła do gabinetu, w którym uprzednio rozmawiali z gościem z banku. Tym razem w pokoju było już więcej osób. Za biurkiem siedział sam prezes banku, obok niego dwóch doradców i jakiś specjalista od internetowego zarządzania kontem. Jennifer nie zwracając na nich zbytniej uwagi podeszłą do Jamesa i szepnęła mu do ucha:
- John.



_______________________________________________________________________
Ten rozdział powinien nazywać się rozdzialikiem. Krótki, ale mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni. Czekam na komentarze ;)
AM

7 komentarzy :

  1. No i wujek John wszedł do akcji. Jeju ... coś się kroi.
    Kendall nadal zatapia smutki, czy mi się zdaje? Tęsknię trochę za Jo, ale nie wiadomo co jeszcze wymyślisz.
    Czekam niecierpliwie na nn :************
    Pozdrawiam Stelss :********

    OdpowiedzUsuń
  2. Konta wyczyszczone? Myslalam ze byla mega biba no i jakos tak wyszlo ale sprawa powazna. Byc moze Johm ma cos z tym wspolnego. Beka z samego poczatku czytajac Mama Kendalla. Od razu moja glowa przywoluje mame muminka :) hahaha rozdzial cudny jal zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rety... Własnego siostrzeńca i jego kumpli tak oszukać? Ja nie mogę... jaka patologia! Notka świetna! Czekam na nn! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu jak mógł... nie no zabiła bym
    rozdział super zajebisty :)))
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu ten debilny wujek?! -,-
    Stary dziad! -,-
    Takich to od razu do komory gazowej! -,-
    Mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni ;*
    Czekam na nn! ;*
    Pozdrawiam. Marcela ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu nowego rozdziału jeszcze nie ma :( ?

    OdpowiedzUsuń