- To, co
chłopaki? Na plażę! - krzyknął Carlos.
Dzisiaj ja,
James, Kendall i Los zrobiliśmy sobie męski wypadzik. Ostatnio mało się
widywaliśmy, więc postanowiliśmy coś z tym zrobić. Jechać na plażę to nie jest
jakiś przebłysk geniuszu (Jamesa), ale zawsze coś. Ręczniki i zimne piwko
zapakowane, więc mogliśmy już jechać.
Jeszcze za
czasów "Windows Down" upatrzyliśmy sobie fajne miejsce na plaży. Zero
ludzi i wysokie klify, z których, kiedy patrzyło się lornetką, można było
zobaczyć laski opalające się na głównej plaży. Od razu przypadło nam do gustu.
Rozebraliśmy
się do kąpielówek i od razu zaczęliśmy skakać do wody. Nie obyło się bez selfie
półnagiego Jamesa i głupot, opowiadanych przez Kenda. Kiedy pływanie nas trochę
znudziło, postanowiliśmy odpocząć. Wyszliśmy z wody, a Carlos wyjął cztery piwa
z torby. Coś zaswędziało mnie pod stopą. Kiedy szedłem, bolało mnie. Zacząłem
drapać to miejsce, ale większej uwagi na tym nie skupiłem. Usiedliśmy na
ręcznikach i zaczęliśmy pić. Nagle Kendall o mało nie zachłysnął się napojem.
- Matko
Boska, stary, co ty masz na stopie? - wskazując miejsce, w które się drapałem.
- Co? -
uniosłem nogę do góry.
Zobaczyłem
mały, jakby ułamany, kolec czy coś w tym stylu. Z otworku spływało trochę krwi,
a miejsce było całe zaczerwienione.
- Coś mi tu
weszło - powiedziałem bez przejęcia i wyjąłem kolec.
- Może
trzeba z tobą na pogotowie? - zapytał Carlos.
- No coś
ty. Nie będziecie mnie wozić do szpitala przez takie coś - parsknąłem.
- Oj,
dajcie spokój. Poboli i przestanie - powiedziałem i położyłem się wygodnie na
ręczniku.
Chłopaki
spojrzeli na siebie i przytaknęli.
Reszta dnia
minęła nam bez żadnych większych problemów. Nie zwracałem uwagi na nogę i po
powrocie do domu, poszedłem spać.
Obudził
mnie okropny ból. Czułem jakby coś chciało rozerwać mi nogę, a bardziej to
stopę. Chciałem wstać, ale strasznie kręciło mi się w głowie. Złapałem za
telefon i resztkami swoich sił, zadzwoniłem do Kendalla.
- Halo? - odezwał
się męski głos.
- Kendall,
przyjeżdżaj... szybko - powiedziałem jak umierający.
- Co się
stało?
- Stopa.
- Ale co?
Co ci jest? Mów jasno.
-
Przyjeżdżaj - powiedziałem i się rozłączyłem.
Straciłem
przytomność.
Obudziłem
się w szpitalu. Światło mnie oślepiało, ale z minuty na minutę zacząłem się do
niego przyzwyczajać. Słuch też zaczął wracać. Słyszałem chłopaków, którzy
próbowali mnie uświadomić gdzie jestem.
- Logan, jesteś
w szpitalu, spokojnie.
Wszystkie
głosy mieszały się w jeden. Nagle przed oczami ujrzałem aniołka. Śliczna buźka
uśmiechnęła się do mnie.
- Panie
Henderson, jak się pan czuje? - zapytała miło i troskliwie.
Chciałem
być elegancki i męski, a wydałem z siebie tylko:
- Yyy, ok,
gdzie jestem?
- Jest pan
w szpitalu.
- Co się ze
mną stało?
- W czasie
wczorajszego, pańskiego wypadu na plaże, podczas kąpieli nastąpił pan na
trujący koralowiec zwany Zoanthus.
- Czy umrę?
- Nie, na
szczęście nie. Dostał pan malutką dawkę, która nie jest niebezpieczna.
Uspokoiło
mnie to trochę.
- Czyli
kiedy wyjdę?
- Może
jutro, może pojutrze. To zależy od pana organizmu.
"Z
taką pielęgniarką, to ja mogę tutaj nawet zamieszkać" - pomyślałem.
Dziewczyna
wyszła z sali.
- Ty to
zawsze się musisz w coś wpakować - powiedział Carlos.
- Jak nie
wypadek na motorze... - wymienił Kendall.
- To cię kutas
bolał, bo ci dziewczyna przygryzła - dokończył James.
- Dzięki,
chłopaki. Tak, dobrze się czuję. Nie martwcie się - powiedziałem z sarkazmem.
- Oj, już
dobra - Kend.
- Niezłą
masz tą pielęgniareczkę, niezły tyłeczek - James ją pochwalił.
- Ona jest
moja! Wara! - ostrzegłem.
- Zaraz
twoja.
- No, bo
moja. Ja jestem w szpitalu i będę tutaj razem z nią kilka dni.
- Widzę, że
raczej odżyłeś, więc długo tu nie poleżysz.
- Jeszcze
ją puknę, nie martw się.
- Chcesz się
założyć?
- Jasne, o
co?
- O 100$ -
powiedział James.
- Nie ma
sprawy - uścisnąłem jego rękę.
- Skąd będę
miał pewność, że mnie nie okłamiesz?
- Ustawie
dyktafon, a potem ci puszczę wszystko.
- Niech ci
będzie - James przytaknął.
- O co wy
się zakładacie? - pokiwał głową Kendall.
- Dobra, zboczeńcy.
Jedziemy. Logan da sobie radę - powiedział Carlos.
Chłopaki,
dzięki Bogu, wyszli, a ja zostałem sam i mogłem obmyślać plan działania.
Następnego
dnia obudziła mnie Carrie, czyli ta pielęgniarka. Dostałem poranną dawkę leków.
Po południu to samo i przyjechali do mnie koledzy.
- I jak? -
James od razu zapytał.
- Nijak,
nie zwraca na mnie uwagi - powiedziałem zrezygnowany.
James
widocznie się ucieszył tą wiadomością.
- No i
dobrze. Stówka będzie moja.
- Jeszcze
się doigrasz - zagroziłem mu.
Chłopaki
siedzieli ze mną do nocy. O 21:00 przyszła do nas Carrie.
- Panowie,
czas odwiedzin już się skończył - powiedziała łagodnym głosem.
Wstali,
ubrali kurtki i wyszli. James, wychodząc, gapił się na tyłek pielęgniarki i
zrobił gest łapania pośladków w powietrzu, żeby mnie specjalnie wkurzyć.
- I jak? -
zapytała.
- Chyba nie
najlepiej - zamieniłem się w umierającego.
Carrie
wyjrzała z sali i za chwilę znów do mnie wróciła, zamykając drzwi.
- Słyszałam
waszą wczorajszą rozmowę - powiedziała już nie łagodnym i słodkim głosem.
- Co? -
udałem, że nic nie wiem.
- Wiem, że
chcesz mnie przelecieć, bo się z nim założyłeś.
Nie
wiedziałem co powiedzieć.
- Ale ja
mogę to z tobą zrobić.
Spojrzałem
na nią ze zdziwieniem.
- Wstawaj i
idziemy do łazienki - rozkazała.
Bez
zastanowienia wstałem i ruszyłem do łazienki. Z bólem, ale ruszyłem. Weszliśmy
do ciasnej kabiny. Popchnęła mnie na sedes. Usiadłem, a ona zaczęła się
rozbierać. Ruszała przy tym seksownie pupą i patrzyła na mnie uwodzicielsko.
Ona - uprawiająca przede mną striptiz, a ja - siedzący na kiblu w koszuli
szpitalnej. Dziwnie to wyglądało. Kiedy Carrie zdjęła z siebie już wszystko,
uniosła moją koszulę do góry. Nie miałem pod nią majtek. Mój członek na pół
stał. Wzięła go do ręki i zaczęła nią ruszać. Po kilku minutach było widać
efekt jej pracy ręcznej. Zanurzyła go w buzi i zaczęła powoli ruszać głową.
Brała go całego, a potem wyjmowała i lizała cały trzon. Chwyciłem ją za kucyk i
zacząłem narzucać jej swój rytm. Dociskałem ją tak mocno, że się krztusiła.
Wreszcie wstała, wyjęła prezerwatywę i nałożyła ją na mojego penisa. Usiadła na
mnie. Nabiła się na mojego rumaka i zaczęła go ujeżdżać. Najpierw powoli, a
potem z całej siły. Po łazience rozległ się odgłos jąder odbijających się od
pośladków. Po chwili dołączyły do tego jęki Carrie. Na jej twarzy malowała się
rozkosz i podniecenie. Oboje wpadliśmy w trans. Było nam cholernie dobrze, a to
wszystko zmierzało do jeszcze lepszego finału. Czułem jak jej mięśnie zaciskają
się wokół mojego członka. Sam też już dochodziłem. Jeszcze bardziej zwiększyłem
tempo. Nagle Carrie wygięła się w seksowny łuk i pozostała tak przez minutę. Ja
wypełniłem całego kondoma spermą. Dziewczyna oparła głowę o moje ramię i ciężko
oddychała. Po ogarnięciu się ja wróciłem do łóżka, a Carrie do recepcji,
ponieważ miała nocną zmianę.
Rano
wypuścili mnie ze szpitala. Chłopaki mnie odebrali i odwieźli do domu.
- I co?
Logan zaliczył pielęgniarkę? - zapytał James.
- Tak -
odpowiedziałem.
- To
puszczaj - wyciągnął rękę po telefon.
Za to ja,
wyciągnąłem z kieszeni zużytą prezerwatywę i mu ją dałem.
- Blee! -
krzyknął James i rzucił ją na trawę.
- Masz
dowód - powiedziałem z triumfalnym głosem.
Kend i Los
śmiali się z Jamesa.
- Masz -
powiedział naburmuszony, dał mi 100$ i poszedł obrażony do samochodu.
_______________________________________________________________________________
Moi kochani, bardzo Was przepraszam za tą długą przerwę, ale nie miałam ani chwili czasu, żeby zająć się blogiem. To jest najgorsza sesja jaką miałam do tej pory na studiach. Wybaczcie.
AM
Hah genialny <3 *.* Uwielbiam Waszego bloga a szczególnie Twoje opowiadania! Bosskie <3 :*
OdpowiedzUsuńJaki epicki imagin :) Śmieszny i taki boski w ogóle i w szczególe.
OdpowiedzUsuńA ja tu coś mam...
Rzucam CHALLENGE dla całej załogi tego bloga. Kto się odważy napisać imagina w... samolocie? Ee? Ee? Nie obchodzi mnie kto z kim, ze stewardesą, w toalecie, już w powietrzu czy jeszcze na pasie startowym. Ma być w SAMOLOCIE !!! Macie na to miesiąc. Kto się na to piszę? Mój szatański umysł wpadł na taką grę ;)
Lekkie, fajne, przyjemne... Zachęcające. Takiego wątku z trucizną, to chyba tu jeszcze nie było... Notka świetna! Czekam na nn! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPamiętasz o mnie jeszcze?
Jakie zakłady, haha :D Historia świetna! Mam nadzieję, że następne tygodnie będziesz miała lżejsze :) x / Emily
OdpowiedzUsuńOOOO nasz boski zboczony Loguś kocham go wszystkie wasze opowiadania są świetne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://bigtimerushmiloscsexiklamstwa.blogspot.com/
I zakład wygrany. Choć jestem ciekawa, czy udałoby mu się ją skusić, gdyby, ta pielęgniarka się o tym nie dowiedziała heh ;)
OdpowiedzUsuńNotka wyszła świetnie :)
Czekam niecierpliwie na nn :********
Pozdrawiam Stelss :*************
zajebiste :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na nexta :)