Na boisku rozległ się odgłos gwizdka trenera.
- Schmidt,
schodzisz! - usłyszałem ciężki głos mojego wychowawcy.
- Co?!
Dopiero zdążyłem wejść na boisko! - oburzyłem się.
- Nie
pyskuj, cwaniaczku! Był faul!
- Kurwa -
mruknąłem pod nosem i rzuciłem piłką w ziemię.
Usiadłem na
trybunach, a na moje miejsce... Oczywiście! Jared! Szatynek, który nie wiadomo
skąd przybłąkał się do naszej szkoły i w niespodziewany sposób został kapitanem
drużyny futbolowej, którą dowodziłem wcześniej ja.
Byłem mega
wkurwiony. Rzuciłem kaskiem o ziemię i poszedłem do szkoły. Przy wejściu złapał
mnie Carlos.
- Hej
stary, co ty taki wkurzony? - zapytał.
- Zapytaj
się naszego kochanego wuefisty i jego pupilka!
- Kurde,
nie zachowuj się jak naburmuszona nastolatka.
- Łatwo
powiedzieć, ty nie zostałeś zwolniony ze stanowiska kapitana w drużynie.
- Oj,
rozpaczasz. Tak bywa. Pogódź się z tym.
Jebnąłem
tylko focha na niego.
- Wiesz co
poprawi ci humor? - powiedział z uśmiechem.
- Co?
- Cheerleaderki
mają próbę na sali - jego uśmiech się powiększył - Idziesz?