Jennifer
usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie. Siedziała tak przez dłuższą
chwilę, aż w końcu zapytała:
- Przyjęłaś
tę rolę?
Lucy
zwlekała z odpowiedzią. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Tak.
Zrozum, że to jest dla mnie wielka okazja…
- Okazja?
Ciekawe na co? – burknęła do siebie Jennifer, tak cicho, że nikt nie usłyszał –
Rozumiem. – dodała głośniej
- Naprawdę?
– zapytała spokojnie Lucy
- Tak,
jasne. Możecie razem grać.
- Poważnie?
– Lucy, aż cofnęła się ze zdziwienia
- Taaa… ale
PO MOIM TRUPIE!
Jennifer
zerwała się z krzesła i wychodząc z mieszkania trzasnęła drzwiami.
Po kilku
minutach była już u siebie. James kołysał Samanthę w rytm dźwięków
wydobywających się z radia.
- Załatwiłaś
coś? – zapytał od razu, jak tylko zobaczył Jen
Nie uzyskał
odpowiedzi, bo Jennifer zamknęła się w łazience.
- Aha, czyli
nie. – powiedział do siebie James, a potem zwrócił się do Samanthy – Mama jest
zła. Bardzo zła.
- Czego się
dowiedziałaś? – zapytał James
- Lucy
będzie grała twoją dziewczynę.
- Co
takiego?!
- Tak
wymyślił Gryffin. Mam z nim umówione spotkanie, ale ode chciało mi się z nim
rozmawiać.
- Słuchaj
Jen, jesteśmy profesjonalistami, to jest tylko rola.
- No
oczywiście. Zwłaszcza po tym co było między tobą a Lucy.
- Przestań
mi to wypominać. Przecież, jestem z tobą.
- Może
jednak żałujesz wyboru?
- Nie chcę
się z tobą znowu kłócić.
Jennifer
zamilkła i zaczęła karmić Samanthę.
- Czemu nic
nie mówisz? – przerwał ciszę James
-
Powiedziałeś, że nie chcesz się kłócić, a ta rozmowa zmierzała właśnie w tym
kierunku.
- Boże
Święty, Jen, kocham cię. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
- Rzuć tę
rolę.
- Żartujesz
sobie?
- Nie, mówię
poważnie.
- Nie mogę
rzucić tej roli. Serial diabli wezmą i z czego będziemy żyć? Ty nie masz pracy,
a przypomnę ci, że jeszcze spłacamy to mieszkanie.
- Czyli to
wszystko moja wina? Dobrze wiedzieć. Teraz ja ci przypomnę, że sama dziecka
sobie nie zrobiłam.
- Kurwa, nie
o to mi chodziło.
- Jasne, że
o to.
- Nie rzucę
tej roli dla twojego widzi mi się.
- To rzuć
mnie.
- Przestań
pierdolić!
- Nie
wyrażaj się tak przy dziecku.
James
odwrócił się i wyszedł z mieszkania. Wsiadł w samochód i pojechał do Palm
Woods. W apartamencie chłopaków zastał Lucy. Wszyscy mieli nietęgie miny, a na
widok Jamesa wcale się nie poprawiły.
- Czy to
prawda, że masz grać moją dziewczynę?! – rzucił od progu James
Lucy tylko
kiwnęła głową.
- Po co to
zrobiłaś?! – wrzasnął
- Ja nic nie
zrobiłam! Gustavo mi to zaproponował.
- A ty się
zgodziłaś! Powinnaś była to ze mną uzgodnić.
- Z tobą czy
z Jen?
- Zważając
na naszą przeszłość, powinnaś zrezygnować z tej roli.
- Dostałam
propozycję i miałam prawo ją przyjąć. Nie będę rezygnować z takiej okazji.
Prawda jest taka, że jakąkolwiek dziewczynę wzięliby do tej roli, Jennifer
miałaby obiekcje.
- Świetnie.
W takim razie ja zrezygnuję.
- Co?! –
zerwał się Kendall – Jak sobie wyobrażasz serial bez ciebie?!
- Jakoś
sobie poradzicie.
- Pogięło
cię? – zapytał Logan
- Jakbyście
nie zauważyli to mam rodzinę i jej szczęście jest dla mnie najważniejsze.
- Jennifer
cię do tego zmusiła? – zapytała Lucy
- Nie. To
jest moja decyzja.
- Nie wierzę
ci.
- Trudno,
twoja sprawa.
- James,
przemyśl to jeszcze. – próbowała uspokoić go Jo.
- Wiecie
kiedy Jen miała spotkać się z Gryffinem? – zapytał James
- Nie mamy
pojęcia. Zadzwoń do Kelly. – powiedziała Jo
- Okay,
dzięki.
James
wyszedł i zadzwonił do Kelly, która podała mu informacje o spotkaniu. Skoro Jen
nie chciała iść na to spotkanie to on postanowił się na nie wybrać. James
wracał do domu okrężną drogą. Kiedy zaparkował już na parkingu podziemnym,
zgasił silnik, ale nie wyszedł z samochodu. Wiedział, że teraz każda rozmowa z
Jennifer skończy się kłótnią. Po dwóch godzinach gapienia się w deskę
rozdzielczą i myślenia, James poszedł na górę. Było już ciemno, a w mieszkaniu
panowała cisza. Jennifer uśpiła Samanthę i sama położyła się już do łóżka.
James wziął szybki prysznic, a potem wślizgnął się pod kołdrę. Wyczuł, że Jen
nie śpi, więc przysunął się do niej i przytulił się do jej pleców. Poczuł
wielką ulgę, że Jen go nie odepchnęła.
Następnego
dnia, w milczeniu zjedli śniadanie. Tylko Sam cały czas płakała, bo chyba
wyczuwała napiętą atmosferę pomiędzy rodzicami. Jennifer nosiła ją, kołysała,
śpiewała, ale mała nie chciała się uspokoić.
- Jen, ona
chyba czuje, że między nami jest źle. –
James podszedł do nich i objął je.
Oparł czoło
o skroń Jennifer i zamknął oczy. Samantha przestała kwilić. Po policzkach Jen
zaczęły spływać łzy.
- Nie płacz.
– powiedział James i pocałował Jen w usta.
Samantha
uśmiechnęła się i z radości zaczęła klaskać w dłonie.
- Mamy
cholernie mądrą córkę. – powiedziała Jen, ocierając wilgotne oczy wierzchem
dłoni
- To po
mamie. – uśmiechnął się James – Mam dzisiaj kilka spraw do załatwienia na
mieście. Nie wiem kiedy wrócę.
- Okay, ale
zadzwoń, żebym się nie martwiła.
- Jasne. Pa.
James
cmoknął Jen jeszcze raz w usta, na co Sam ponownie się uśmiechnęła, i wyszedł.
Przed
piętnastą James czekał już pod gabinetem Gryffina. Jego sekretarka powiedziała:
- Na godzinę
piętnastą umówiona była pani Trump.
- Niestety
nie mogła się zjawić. Przyszedłem w jej zastępstwo.
- Dobrze,
zapowiem pana.
Sekretarka,
zniknęła na chwilę w gabinecie Gryffina, po czym wyszła i gestem pokazała
Jamesowi, że może wejść.
- Witaj
James. – przywitał go entuzjastycznie Gryffin – Spodziewałem się twojej
dziewczyny. Jak ona ma na imię? Amanda? Anastasia?
- Jennifer.
– rzucił oschle James
- A tak,
racja. Byłem blisko. Siadaj i mów o co chodzi. Tylko szybko bo nie mam dużo
czasu.
- Chodzi o
ten scenariusz.
- Wspaniały
jest. Sam dodałem kilka scen. Nie wiedziałem, że bawienie się losem bohaterów
jest takie zabawne.
- Nam nie
jest do śmiechu.
- Wam?
- Mnie i
Jennifer
- Jakiej
Jennifer?
- Mojej
dziewczynie i matce mojego dziecka.
- Ach, tak.
Wybacz, że nie pojawiłem się na chrzcinach, ale miałem dużo pracy.
- Możemy
przejść do sedna sprawy?! – wybuchł James
Gryffin zmarszczył
czoło, a potem skinął głową pozwalając Jamesowi kontynuować.
- Rolę mojej
dziewczyny zaproponowano Lucy Stone. Dlaczego akurat jej?
- Jest
rozpoznawana w świecie muzyki i ten układ jest korzystny zarówno dla niej jak i
dla nas. Czysty biznes.
- Nie będę z
nią grał tego scenariusza.
- Chłopcze,
nie masz wyjścia. Panna Stone się zgodziła, a ja nie mam zamiaru z niej
rezygnować.
- W takim
razie ja rezygnuję.
- Co masz na
myśli?
- Odchodzę z
serialu. – powiedział stanowczo James.
______________________________________________________________________________________________________
super rozdział daj następny. PLISS
OdpowiedzUsuńO cholera, ale się porobiło :O czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńEkstra :D
OdpowiedzUsuńSamantha :3 oni mają córeczkę :D
OdpowiedzUsuńSWEEEET <3
Mała Sam wie jak pogodzić rodziców ^.^ Mądra dziewczynka *.* Jestem ciekawa czy Lucy przyjęła te rolę dlatego, iż to dla niej na serio wielka okazja, czy chęć poderwania Jamesa.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nn :******
Pozdrawiam Stelss :***
Tak,tak też się zastanawiam? :/
Usuńoo.. ale sie podziała <3 mądrą córeczke maja :D dawaj następny ! :D
OdpowiedzUsuńSamantha jest słodka :3 kocham ją! Ciekawe jak to się dalej ułoży. Czekam :*
OdpowiedzUsuńOMG James nie może odejść z serialu! Nie! Czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńWoow swietny rdz. czekam nn
OdpowiedzUsuńNie no, bez jaj! Jak to tak można! James nie może! Nie e! Nie zgadzam się!
OdpowiedzUsuńA rozdział świetny. Czekam na nn! PS> Jen, opanuj się!
James odchodzi? Jak to? :O juz nie mogę doczekać się ciągu dalszego.
OdpowiedzUsuńJak to James odchodzi z serialu?!
OdpowiedzUsuńNie wyrażam zgody na to odejście! Wyrzucić Lucy! James zostaje!
Czekam na nn ;*