niedziela, 19 stycznia 2014

Big Time Resignation

Jennifer usiadła na krześle i schowała twarz w dłonie. Siedziała tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu zapytała:
- Przyjęłaś tę rolę?
Lucy zwlekała z odpowiedzią. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:
- Tak. Zrozum, że to jest dla mnie wielka okazja…
- Okazja? Ciekawe na co? – burknęła do siebie Jennifer, tak cicho, że nikt nie usłyszał – Rozumiem. – dodała głośniej
- Naprawdę? – zapytała spokojnie Lucy
- Tak, jasne. Możecie razem grać.
- Poważnie? – Lucy, aż cofnęła się ze zdziwienia
- Taaa… ale PO MOIM TRUPIE!
Jennifer zerwała się z krzesła i wychodząc z mieszkania trzasnęła drzwiami.
Po kilku minutach była już u siebie. James kołysał Samanthę w rytm dźwięków wydobywających się z radia.
- Załatwiłaś coś? – zapytał od razu, jak tylko zobaczył Jen
Nie uzyskał odpowiedzi, bo Jennifer zamknęła się w łazience.
- Aha, czyli nie. – powiedział do siebie James, a potem zwrócił się do Samanthy – Mama jest zła. Bardzo zła.

 Jennifer wzięła chłodny prysznic, co trochę ją uspokoiło. Dalej nic nie mówiąc wzięła od Jamesa małą i usiadła na kanapie.
- Czego się dowiedziałaś? – zapytał James
- Lucy będzie grała twoją dziewczynę.
- Co takiego?!
- Tak wymyślił Gryffin. Mam z nim umówione spotkanie, ale ode chciało mi się z nim rozmawiać.
- Słuchaj Jen, jesteśmy profesjonalistami, to jest tylko rola.
- No oczywiście. Zwłaszcza po tym co było między tobą a Lucy.
- Przestań mi to wypominać. Przecież, jestem z tobą.
- Może jednak żałujesz wyboru?
- Nie chcę się z tobą znowu kłócić.
Jennifer zamilkła i zaczęła karmić Samanthę.
- Czemu nic nie mówisz? – przerwał ciszę James
- Powiedziałeś, że nie chcesz się kłócić, a ta rozmowa zmierzała właśnie w tym kierunku.
- Boże Święty, Jen, kocham cię. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
- Rzuć tę rolę.
- Żartujesz sobie?
- Nie, mówię poważnie.
- Nie mogę rzucić tej roli. Serial diabli wezmą i z czego będziemy żyć? Ty nie masz pracy, a przypomnę ci, że jeszcze spłacamy to mieszkanie.
- Czyli to wszystko moja wina? Dobrze wiedzieć. Teraz ja ci przypomnę, że sama dziecka sobie nie zrobiłam.
- Kurwa, nie o to mi chodziło.
- Jasne, że o to.
- Nie rzucę tej roli dla twojego widzi mi się.
- To rzuć mnie.
- Przestań pierdolić!
- Nie wyrażaj się tak przy dziecku.
James odwrócił się i wyszedł z mieszkania. Wsiadł w samochód i pojechał do Palm Woods. W apartamencie chłopaków zastał Lucy. Wszyscy mieli nietęgie miny, a na widok Jamesa wcale się nie poprawiły.
- Czy to prawda, że masz grać moją dziewczynę?! – rzucił od progu James
Lucy tylko kiwnęła głową.
- Po co to zrobiłaś?! – wrzasnął
- Ja nic nie zrobiłam! Gustavo mi to zaproponował.
- A ty się zgodziłaś! Powinnaś była to ze mną uzgodnić.
- Z tobą czy z Jen?
- Zważając na naszą przeszłość, powinnaś zrezygnować z tej roli.
- Dostałam propozycję i miałam prawo ją przyjąć. Nie będę rezygnować z takiej okazji. Prawda jest taka, że jakąkolwiek dziewczynę wzięliby do tej roli, Jennifer miałaby obiekcje.
- Świetnie. W takim razie ja zrezygnuję.
- Co?! – zerwał się Kendall – Jak sobie wyobrażasz serial bez ciebie?!
- Jakoś sobie poradzicie.
- Pogięło cię? – zapytał Logan
- Jakbyście nie zauważyli to mam rodzinę i jej szczęście jest dla mnie najważniejsze.
- Jennifer cię do tego zmusiła? – zapytała Lucy
- Nie. To jest moja decyzja.
- Nie wierzę ci.
- Trudno, twoja sprawa.
- James, przemyśl to jeszcze. – próbowała uspokoić go Jo.
- Wiecie kiedy Jen miała spotkać się z Gryffinem? – zapytał James
- Nie mamy pojęcia. Zadzwoń do Kelly. – powiedziała Jo
- Okay, dzięki.

James wyszedł i zadzwonił do Kelly, która podała mu informacje o spotkaniu. Skoro Jen nie chciała iść na to spotkanie to on postanowił się na nie wybrać. James wracał do domu okrężną drogą. Kiedy zaparkował już na parkingu podziemnym, zgasił silnik, ale nie wyszedł z samochodu. Wiedział, że teraz każda rozmowa z Jennifer skończy się kłótnią. Po dwóch godzinach gapienia się w deskę rozdzielczą i myślenia, James poszedł na górę. Było już ciemno, a w mieszkaniu panowała cisza. Jennifer uśpiła Samanthę i sama położyła się już do łóżka. James wziął szybki prysznic, a potem wślizgnął się pod kołdrę. Wyczuł, że Jen nie śpi, więc przysunął się do niej i przytulił się do jej pleców. Poczuł wielką ulgę, że Jen go nie odepchnęła.

Następnego dnia, w milczeniu zjedli śniadanie. Tylko Sam cały czas płakała, bo chyba wyczuwała napiętą atmosferę pomiędzy rodzicami. Jennifer nosiła ją, kołysała, śpiewała, ale mała nie chciała się uspokoić.
- Jen, ona chyba czuje, że  między nami jest źle. – James podszedł do nich i objął je.
Oparł czoło o skroń Jennifer i zamknął oczy. Samantha przestała kwilić. Po policzkach Jen zaczęły spływać łzy.
- Nie płacz. – powiedział James i pocałował Jen w usta.
Samantha uśmiechnęła się i z radości zaczęła klaskać w dłonie.
- Mamy cholernie mądrą córkę. – powiedziała Jen, ocierając wilgotne oczy wierzchem dłoni
- To po mamie. – uśmiechnął się James – Mam dzisiaj kilka spraw do załatwienia na mieście. Nie wiem kiedy wrócę.
- Okay, ale zadzwoń, żebym się nie martwiła.
- Jasne. Pa.
James cmoknął Jen jeszcze raz w usta, na co Sam ponownie się uśmiechnęła, i wyszedł.
Przed piętnastą James czekał już pod gabinetem Gryffina. Jego sekretarka powiedziała:
- Na godzinę piętnastą umówiona była pani Trump.
- Niestety nie mogła się zjawić. Przyszedłem w jej zastępstwo.
- Dobrze, zapowiem pana.
Sekretarka, zniknęła na chwilę w gabinecie Gryffina, po czym wyszła i gestem pokazała Jamesowi, że może wejść.
- Witaj James. – przywitał go entuzjastycznie Gryffin – Spodziewałem się twojej dziewczyny. Jak ona ma na imię? Amanda? Anastasia?
- Jennifer. – rzucił oschle James
- A tak, racja. Byłem blisko. Siadaj i mów o co chodzi. Tylko szybko bo nie mam dużo czasu.
- Chodzi o ten scenariusz.
- Wspaniały jest. Sam dodałem kilka scen. Nie wiedziałem, że bawienie się losem bohaterów jest takie zabawne.
- Nam nie jest do śmiechu.
- Wam?
- Mnie i Jennifer
- Jakiej Jennifer?
- Mojej dziewczynie i matce mojego dziecka.
- Ach, tak. Wybacz, że nie pojawiłem się na chrzcinach, ale miałem dużo pracy.
- Możemy przejść do sedna sprawy?! – wybuchł James
Gryffin zmarszczył czoło, a potem skinął głową pozwalając Jamesowi kontynuować.
- Rolę mojej dziewczyny zaproponowano Lucy Stone. Dlaczego akurat jej?
- Jest rozpoznawana w świecie muzyki i ten układ jest korzystny zarówno dla niej jak i dla nas. Czysty biznes.
- Nie będę z nią grał tego scenariusza.
- Chłopcze, nie masz wyjścia. Panna Stone się zgodziła, a ja nie mam zamiaru z niej rezygnować.
- W takim razie ja rezygnuję.
- Co masz na myśli?
- Odchodzę z serialu. – powiedział stanowczo James.

______________________________________________________________________________________________________




13 komentarzy :

  1. super rozdział daj następny. PLISS

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera, ale się porobiło :O czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Samantha :3 oni mają córeczkę :D
    SWEEEET <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mała Sam wie jak pogodzić rodziców ^.^ Mądra dziewczynka *.* Jestem ciekawa czy Lucy przyjęła te rolę dlatego, iż to dla niej na serio wielka okazja, czy chęć poderwania Jamesa.
    Czekam niecierpliwie na nn :******
    Pozdrawiam Stelss :***

    OdpowiedzUsuń
  5. oo.. ale sie podziała <3 mądrą córeczke maja :D dawaj następny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Samantha jest słodka :3 kocham ją! Ciekawe jak to się dalej ułoży. Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG James nie może odejść z serialu! Nie! Czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Woow swietny rdz. czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no, bez jaj! Jak to tak można! James nie może! Nie e! Nie zgadzam się!

    A rozdział świetny. Czekam na nn! PS> Jen, opanuj się!

    OdpowiedzUsuń
  10. James odchodzi? Jak to? :O juz nie mogę doczekać się ciągu dalszego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak to James odchodzi z serialu?!
    Nie wyrażam zgody na to odejście! Wyrzucić Lucy! James zostaje!
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń