sobota, 22 lutego 2014

Big Time Disagreement

Alexa siedziała na parapecie z kubkiem melisy w ręce i wpatrywała się w dość ruchliwą jak na tę porę ulicę. Z jej sypialni wyszedł Carlos. Miał odbity na policzku szew od poduszki i zaspanym głosem zapytał:
- Czemu już nie śpisz?
- Cały czas myślę o Jennifer.
- Pojedziemy do niej, ale na razie jest zbyt wcześnie. Wracaj do łóżka skarbie.
Carlos objął Alexę i pocałował ją w czoło.

W tym samym czasie James siedział w gabinecie doktora Wattersa.
- Stan jest ciężki. Pacjentka straciła dużo krwi, ale najgorsze mamy za sobą. Jutro będziemy próbować wybudzić ją ze śpiączki. Proszę jechać do domu i odpocząć.
- Nie ma mowy. Zostaję tutaj.
- Z tego co wiem mają państwo córkę. Powinien się pan nią zająć. Zrobił pan już wszystko żeby pomóc pacjentce. Jutro musi być pan w dobrej formie, żeby wesprzeć ją psychicznie po wybudzeniu.
- Jednak wolę zostać.
- Dobrze. Skoro pan tak chce, to poproszę siostrę, aby przyniosła panu koc.
- Dziękuję panie doktorze.

Kilka minut po ósmej, na szpitalny korytarz wpadła Alexa, a za nią Carlos.
- Co z nią? – krzyknęła do Jamesa
- Teraz już dobrze. Lekarz mówi, że ma silny organizm i szybko uzupełnia ubytki krwi.
- Jezu, miałeś rację, mogłam wtedy za nią pobiec.
- Daj spokój. To wszystko moja wina. Gdybym wiedział jakie to wszystko było dla niej trudne, nie zagrałbym tej sceny.
Carlos i Alexa milczeli. Wiedzieli, że wina stoi po stronie Jamesa, ale nie chcieli go jeszcze bardziej dołować. Siedzieli w ciszy i dodawali mu otuchy swoją obecnością.

Następnego dnia w szpitalu zebrali się najbliżsi znajomi Jen. Przyleciała nawet jej matka. W ogóle się nie zmieniła. Czas był dla niej niezwykle łaskawy. Była taka jak chłopaki zapamiętali. Szczupła i bardzo wysoka, blondynka o ziemistej cerze i głęboko osadzonych oczach, które były prawie czarne. Nawet odrobinę nie była podobna do Jennifer. No może za wyjątkiem głosu. Ten był niemal identyczny. Płacząc w ramię Jamesa wyrzucała obelgi pod jego adresem. Mało kto jednak zwracał na to uwagę. Najważniejsze było teraz wybudzenie Jen. Po godzinie, lekarz wyszedł z jej sali i wszyscy zebrali się wokół niego.
- Pacjentka się wybudziła, ale nie powinien nikt jej teraz odwiedzać. Jest bardzo słaba.
- Jak to?! Rodzona matka nie może jej zobaczyć?! – krzyczała pani Trump
- Proszę się uspokoić. Nie możemy jej teraz narażać na stres. Przepraszam państwa, ale muszę iść do innych pacjentów.
- No to się w głowie nie mieści! Jak można tak traktować rodzinę pacjentki?!
- Siostro, proszę dać tej pani coś na uspokojenie. – krzyknął lekarz do stojącej niedaleko pielęgniarki.
Ta zabrała awanturującą się panią Trump i nastała zupełna cisza. Wreszcie odezwał się Carlos:
- Wiemy już po kim Jen ma charakter.

Kiedy Jen się przespała, James ubłagał lekarza, aby ją zobaczyć. Wślizgnął się do sali i usiadł koło łóżka. Jennifer odwróciła się do niego plecami. Po kilku minutach milczenia James powiedział:
- Jak się czujesz? –  wstrzymał oddech i czekał na jakąś odpowiedź, której się nie doczekał – Wiesz, tak sobie pomyślałem, że może byśmy gdzieś wyjechali. Nie mówię o wakacjach, ale o wyjeździe gdzieś tak na stałe. Może Europa? Zawsze chciałaś mieszkać w Europie. Szwajcaria? Może Hiszpania? Albo holenderska wieś? Co ty na to? Nauczylibyśmy Sam jeździć konno. Oczywiście dopiero, gdy trochę podrośnie.
- Właśnie, co z Sam? – odezwała się Jen
- Jest u mojej mamy.
- Wracaj do niej i się nią zajmij.
- Chcę zostać z tobą.
- Ale ja nie chcę. Wynoś się.
James jeszcze chwilę siedział w milczeniu, a potem wstał i chciał pocałować Jen w policzek, ale ona zasłoniła się poduszką. Za miast tego cmoknął ją w ramię i wyszedł.

W czasie gdy James był u Jen, do szpitala przyjechał Kendall i Jo. Dołączyli do grupki stojących na korytarzu przyjaciół. Zanim zdążyli się przywitać, Jo powiedziała:
- Byłam rano u Lucy. Pakuje się i wyjeżdża z LA. Musimy coś zrobić.
- Moim zdaniem to ona dawno powinna już wyjechać. – powiedział Logan
- Co?! – oburzyła się Jo – Ona nie jest niczemu winna.
- Jasne. – prychnął Logan
- Nie doszło by do tego gdyby James nie puszczał się na prawo i lewo.
- Jo, wyhamuj. – upomniał ją Kendall
- Taka jest prawda i nie broń swojego kumpla. Był tak strasznie zakochany w Lucy, a gdy pojawiła się Jen, nagle o niej zapomniał. Potem przeleciał Jen i chciał wrócić do Lucy. Jaki normalny facet tak robi?
- Mnie się wydaje, że to było trochę inaczej. – Camille stanęła w obronie Jamesa – Kiedy James zainteresował się Jen, Lucy nagle ruszyła do walki o niego. Mogła się wcześniej zorientować. Nie mogła się pogodzić z faktem, że James znalazł sobie lepszą dziewczynę.
- Lepszą dziewczynę? Gdyby była lepsza to nie wrobiłaby go w dziecko, żeby go zatrzymać! – krzyknęła Jo
W odpowiedzi, Camille spoliczkowała Jo. Wtedy do akcji wkroczył Logan:
- Camille, nie powinnaś się denerwować. Usiądź i się uspokój.
- Jo, chyba powinnaś jechać do domu. Weź mój samochód, ja wrócę z Loganem. – powiedział Kendall, podając Jo kluczyki.
- Świetnie. – burknęła Jo i odeszła.
Camille siedziała na ławce i cała trzęsła się z nerwów.
- Jak ona mogła powiedzieć coś takiego? Nie poznaję jej. Przecież to wszystko wina Lucy.
- James też nie jest bez winy. – powiedział Logan
- To wszystko moja wina. Wiem o tym. – powiedział James, wychodząc od Jennifer.
Jego głos  spowodował, że wszyscy podskoczyli.
- Co powiedziała Jen? – zaczęła wypytywać Alexa
- Ogólnie, to nie chce mnie widzieć i mam zająć się Sam.
- Wiesz, że ma rację. Powinieneś zrobić to o co cię prosi. – powiedziała Camille, a widząc minę Jamesa przytuliła go – Wszystko się ułoży.
- Chyba nie ma tu co siedzieć skoro i tak nie możemy jej zobaczyć. – stwierdził Kendall – Potrzebujesz pomocy? – zapytał Jamesa
- Dzięki, poradzę sobie.
- Jak coś to dzwoń.
- Jasne. Dzięki wam wszystkim.

Po powrocie do Palm Woods, Logan i Camille zamknęli się w pokoju Logana. Logan upewnił się, że nikt nie podsłuchuje i odezwał się:
- Nie możesz się tak denerwować.
- Sam słyszałeś co wygadywała Jo.
- Słyszałem, ale w twoim stanie stres jest przeciwwskazany.
- Logan, przesadzasz. Ciąża to nie choroba.
- Nie choroba, ale stan podwyższonego ryzyka. Wypożyczyłem kilka książek o ciąży, żebyś mogła się podszkolić.
- Jen jakoś sobie poradziła bez książek i nadopiekuńczego faceta.
- Nie jestem nadopiekuńczy.
- Wcale. Odbiło ci odkąd ci powiedziałam. A tak w ogóle, kiedy powiemy reszcie?
- Nie ma się co spieszyć.
- Widziałeś jak dziwnie na nas patrzyli kiedy kazałeś mi usiąść i się nie denerwować. Myślisz, że coś podejrzewają?
- No co ty. Na pewno nie.
- Długo to będziemy ukrywać? Chciałam powiedzieć Jo, bo miała być matką chrzestną, ale zmieniłam zdanie.
- To kto będzie chrzestną?
- Nie wiem. Może Jen. Ma już wprawę z dzieckiem to mi pomoże.
- Świetny pomysł.
- Może jutro jej powiemy? To jej poprawi humor.
- To fakt. Dobrze jej zrobi jak przestanie myśleć o Jamesie.
- Super. To ustalone. Teraz spadam. Widzimy się jutro. Pa.

Camille cmoknęła Logana i w wesołych podskokach opuściła apartament 2J.

________________________________________________________________________________
W następnym rozdziale będzie jeszcze więcej niespodzianek ;) Mam kilka pomysłów, więc będzie się działo :) 
Xoxo AM

16 komentarzy :

  1. Jaki odpał O.o Camille w ciąży ! Weeee <3 James i tak wal się ;_; A Lucy niech wyjeżdża :< Jo się dała omotać? Od kiedy? xD Czekam :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale kłótnia... No nieźle to wykombinowałaś. I jakie niespodzianki? Mam nadzieję, że z Jen będzie ok. Czekam na nn! Notka świetna!

    OdpowiedzUsuń
  3. uuuu nastepne dziecko, super :))

    aha?? Jo co to ma być wgl??? i dobrze Camille zrobiła!

    i błagam niech Lucy wyjedzie w końcu!

    super opowiadanie i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. UU... niech sie pogodzom. Z James'a to dupek, ale jest facetem. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  5. Camille w ciąży?! O.O Tego się NIE spodziewałam! ;D
    Jacy oni są płodni. Najpierw James a teraz Logan... czekać jeszcze na Carlosa i Kendalla xD
    Jo jest jakaś dziwna -,- Czyżby Lucy zaczęła owijać sobie ludzi wokół palca?
    Rozdział świetny i czekam na nn ;*
    Pozdrawiam. Marcela ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Okkkk... zszokowałaś mnie. Zdziwiłam się zachowaniem Jo, przecież zawsze była spokojna, ale zapewne to sprawka Lucy. Mam nadzieję, że Jo przeprosi Camille za to co zrobiła, ale szczerze Jo też miała troszeczkę racji. Czy dobrze, że Camille ją spoliczkowała? Moim zdaniem nie powinna się tak unosić, ale skoro jest w ciąży, to miała takie prawo. Mam nadzieję, że ktoś otrząśnie Jo i wbije jej do głowy, że Lucy wszystkich okłamuje, nie zasługuje na to, aby ją wykorzystywać.
    Czekam niecierpliwie na nn :*********
    Pozdrawiam Stelss :************

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki suprise. Camille w ciazy, a ten jej plaskacz to mnie psychicznie zabolał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Zgodzę się. Zabolało. Zwłaszcza fakt, że uderzyła ją jej własna przyjaciółka.
      Pati ;)

      Usuń
    2. W sumie zrobiłabym to samo. Przeciez Jo oskarżyła Jen, że specjalnie wrobiła Jamesa w dziecko. Nie powinna tak mówić chociażby ze względu na to, że Jen leży w szpitalu.

      Usuń
    3. Masz rację, lecz jeśli Lucy owinęła sobie Jo wokół palca to się nie dziw, że tak zareagowała.
      Sądzę, że Lucy chce namieszać w związku Jen i Jamesa i specjalnie wplotła w to Jo aby tylko nie zostać na lodzie gdy coś jej nie wyjdzie.
      Jo wydaje się być bardzo emocjonalna i chyba nawet trochę naiwna i Lucy postanowiła to wykorzystać.
      Uwazam, że Jo powinna ich przeprosić z jej napad złości, aczkolwiek Camille nie powinna uderzać własnej przyjaciółki nawet jeśli powiedziała coś co nie spodobało się reszcie.
      Takie jest moje zdanie, nie każdy musi się z nim zgodzić.
      Pati ;)

      Usuń
    4. Bardzo mądry komentarz :-)

      Usuń
  8. Logi zrobiłeś Camill dziecko? xD obyś się spisał w roli ojca. Czekam na cd, nie mogę się już doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział
    Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  10. Co? Logan będzie tatusiem (jak słodko a to wszystko przez jamesa i jennifer czeba było nie pomagać Camill, hihi). Czekam na cd, który zapewne nastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń