Alexa
siedziała na parapecie z kubkiem melisy w ręce i wpatrywała się w dość
ruchliwą jak na tę porę ulicę. Z jej sypialni wyszedł Carlos. Miał odbity na
policzku szew od poduszki i zaspanym głosem zapytał:
- Czemu już
nie śpisz?
- Cały czas
myślę o Jennifer.
- Pojedziemy
do niej, ale na razie jest zbyt wcześnie. Wracaj do łóżka skarbie.
Carlos objął
Alexę i pocałował ją w czoło.
W tym samym
czasie James siedział w gabinecie doktora Wattersa.
- Stan jest
ciężki. Pacjentka straciła dużo krwi, ale najgorsze mamy za sobą. Jutro
będziemy próbować wybudzić ją ze śpiączki. Proszę jechać do domu i odpocząć.
- Nie ma
mowy. Zostaję tutaj.
- Z tego co
wiem mają państwo córkę. Powinien się pan nią zająć. Zrobił pan już wszystko
żeby pomóc pacjentce. Jutro musi być pan w dobrej formie, żeby wesprzeć ją
psychicznie po wybudzeniu.
- Jednak
wolę zostać.
- Dobrze.
Skoro pan tak chce, to poproszę siostrę, aby przyniosła panu koc.
- Dziękuję
panie doktorze.
- Co z nią?
– krzyknęła do Jamesa
- Teraz już
dobrze. Lekarz mówi, że ma silny organizm i szybko uzupełnia ubytki krwi.
- Jezu,
miałeś rację, mogłam wtedy za nią pobiec.
- Daj
spokój. To wszystko moja wina. Gdybym wiedział jakie to wszystko było dla niej
trudne, nie zagrałbym tej sceny.
Carlos i
Alexa milczeli. Wiedzieli, że wina stoi po stronie Jamesa, ale nie chcieli go
jeszcze bardziej dołować. Siedzieli w ciszy i dodawali mu otuchy swoją
obecnością.
Następnego
dnia w szpitalu zebrali się najbliżsi znajomi Jen. Przyleciała nawet jej matka.
W ogóle się nie zmieniła. Czas był dla niej niezwykle łaskawy. Była taka jak
chłopaki zapamiętali. Szczupła i bardzo wysoka, blondynka o ziemistej cerze i
głęboko osadzonych oczach, które były prawie czarne. Nawet odrobinę nie była
podobna do Jennifer. No może za wyjątkiem głosu. Ten był niemal identyczny.
Płacząc w ramię Jamesa wyrzucała obelgi pod jego adresem. Mało kto jednak
zwracał na to uwagę. Najważniejsze było teraz wybudzenie Jen. Po godzinie,
lekarz wyszedł z jej sali i wszyscy zebrali się wokół niego.
- Pacjentka
się wybudziła, ale nie powinien nikt jej teraz odwiedzać. Jest bardzo słaba.
- Jak to?!
Rodzona matka nie może jej zobaczyć?! – krzyczała pani Trump
- Proszę się
uspokoić. Nie możemy jej teraz narażać na stres. Przepraszam państwa, ale muszę
iść do innych pacjentów.
- No to się
w głowie nie mieści! Jak można tak traktować rodzinę pacjentki?!
- Siostro,
proszę dać tej pani coś na uspokojenie. – krzyknął lekarz do stojącej niedaleko
pielęgniarki.
Ta zabrała
awanturującą się panią Trump i nastała zupełna cisza. Wreszcie odezwał się
Carlos:
- Wiemy już
po kim Jen ma charakter.
Kiedy Jen
się przespała, James ubłagał lekarza, aby ją zobaczyć. Wślizgnął się do sali i
usiadł koło łóżka. Jennifer odwróciła się do niego plecami. Po kilku minutach
milczenia James powiedział:
- Jak się
czujesz? – wstrzymał oddech i czekał na
jakąś odpowiedź, której się nie doczekał – Wiesz, tak sobie pomyślałem, że może
byśmy gdzieś wyjechali. Nie mówię o wakacjach, ale o wyjeździe gdzieś tak na
stałe. Może Europa? Zawsze chciałaś mieszkać w Europie. Szwajcaria? Może
Hiszpania? Albo holenderska wieś? Co ty na to? Nauczylibyśmy Sam jeździć konno.
Oczywiście dopiero, gdy trochę podrośnie.
- Właśnie,
co z Sam? – odezwała się Jen
- Jest u
mojej mamy.
- Wracaj do
niej i się nią zajmij.
- Chcę
zostać z tobą.
- Ale ja nie
chcę. Wynoś się.
James
jeszcze chwilę siedział w milczeniu, a potem wstał i chciał pocałować Jen w
policzek, ale ona zasłoniła się poduszką. Za miast tego cmoknął ją w ramię i
wyszedł.
W czasie gdy
James był u Jen, do szpitala przyjechał Kendall i Jo. Dołączyli do grupki
stojących na korytarzu przyjaciół. Zanim zdążyli się przywitać, Jo powiedziała:
- Byłam rano
u Lucy. Pakuje się i wyjeżdża z LA. Musimy coś zrobić.
- Moim
zdaniem to ona dawno powinna już wyjechać. – powiedział Logan
- Co?! –
oburzyła się Jo – Ona nie jest niczemu winna.
- Jasne. –
prychnął Logan
- Nie doszło
by do tego gdyby James nie puszczał się na prawo i lewo.
- Jo, wyhamuj.
– upomniał ją Kendall
- Taka jest
prawda i nie broń swojego kumpla. Był tak strasznie zakochany w Lucy, a gdy
pojawiła się Jen, nagle o niej zapomniał. Potem przeleciał Jen i chciał wrócić
do Lucy. Jaki normalny facet tak robi?
- Mnie się
wydaje, że to było trochę inaczej. – Camille stanęła w obronie Jamesa – Kiedy
James zainteresował się Jen, Lucy nagle ruszyła do walki o niego. Mogła się
wcześniej zorientować. Nie mogła się pogodzić z faktem, że James znalazł sobie
lepszą dziewczynę.
- Lepszą
dziewczynę? Gdyby była lepsza to nie wrobiłaby go w dziecko, żeby go zatrzymać!
– krzyknęła Jo
W
odpowiedzi, Camille spoliczkowała Jo. Wtedy do akcji wkroczył Logan:
- Camille,
nie powinnaś się denerwować. Usiądź i się uspokój.
- Jo, chyba
powinnaś jechać do domu. Weź mój samochód, ja wrócę z Loganem. – powiedział
Kendall, podając Jo kluczyki.
- Świetnie.
– burknęła Jo i odeszła.
Camille
siedziała na ławce i cała trzęsła się z nerwów.
- Jak ona
mogła powiedzieć coś takiego? Nie poznaję jej. Przecież to wszystko wina Lucy.
- James też
nie jest bez winy. – powiedział Logan
- To
wszystko moja wina. Wiem o tym. – powiedział James, wychodząc od Jennifer.
Jego
głos spowodował, że wszyscy podskoczyli.
- Co
powiedziała Jen? – zaczęła wypytywać Alexa
- Ogólnie,
to nie chce mnie widzieć i mam zająć się Sam.
- Wiesz, że
ma rację. Powinieneś zrobić to o co cię prosi. – powiedziała Camille, a widząc
minę Jamesa przytuliła go – Wszystko się ułoży.
- Chyba nie
ma tu co siedzieć skoro i tak nie możemy jej zobaczyć. – stwierdził Kendall –
Potrzebujesz pomocy? – zapytał Jamesa
- Dzięki,
poradzę sobie.
- Jak coś to
dzwoń.
- Jasne.
Dzięki wam wszystkim.
Po powrocie
do Palm Woods, Logan i Camille zamknęli się w pokoju Logana. Logan upewnił się,
że nikt nie podsłuchuje i odezwał się:
- Nie możesz
się tak denerwować.
- Sam
słyszałeś co wygadywała Jo.
- Słyszałem,
ale w twoim stanie stres jest przeciwwskazany.
- Logan,
przesadzasz. Ciąża to nie choroba.
- Nie
choroba, ale stan podwyższonego ryzyka. Wypożyczyłem kilka książek o ciąży,
żebyś mogła się podszkolić.
- Jen jakoś
sobie poradziła bez książek i nadopiekuńczego faceta.
- Nie jestem
nadopiekuńczy.
- Wcale.
Odbiło ci odkąd ci powiedziałam. A tak w ogóle, kiedy powiemy reszcie?
- Nie ma się
co spieszyć.
- Widziałeś
jak dziwnie na nas patrzyli kiedy kazałeś mi usiąść i się nie denerwować.
Myślisz, że coś podejrzewają?
- No co ty.
Na pewno nie.
- Długo to
będziemy ukrywać? Chciałam powiedzieć Jo, bo miała być matką chrzestną, ale
zmieniłam zdanie.
- To kto
będzie chrzestną?
- Nie wiem.
Może Jen. Ma już wprawę z dzieckiem to mi pomoże.
- Świetny
pomysł.
- Może jutro
jej powiemy? To jej poprawi humor.
- To fakt.
Dobrze jej zrobi jak przestanie myśleć o Jamesie.
- Super. To
ustalone. Teraz spadam. Widzimy się jutro. Pa.
Camille
cmoknęła Logana i w wesołych podskokach opuściła apartament 2J.
________________________________________________________________________________
W następnym rozdziale będzie jeszcze więcej niespodzianek ;) Mam kilka pomysłów, więc będzie się działo :)
Xoxo AM
Jaki odpał O.o Camille w ciąży ! Weeee <3 James i tak wal się ;_; A Lucy niech wyjeżdża :< Jo się dała omotać? Od kiedy? xD Czekam :**
OdpowiedzUsuńAle kłótnia... No nieźle to wykombinowałaś. I jakie niespodzianki? Mam nadzieję, że z Jen będzie ok. Czekam na nn! Notka świetna!
OdpowiedzUsuńuuuu nastepne dziecko, super :))
OdpowiedzUsuńaha?? Jo co to ma być wgl??? i dobrze Camille zrobiła!
i błagam niech Lucy wyjedzie w końcu!
super opowiadanie i czekam na nexta :)
UU... niech sie pogodzom. Z James'a to dupek, ale jest facetem. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńCamille w ciąży?! O.O Tego się NIE spodziewałam! ;D
OdpowiedzUsuńJacy oni są płodni. Najpierw James a teraz Logan... czekać jeszcze na Carlosa i Kendalla xD
Jo jest jakaś dziwna -,- Czyżby Lucy zaczęła owijać sobie ludzi wokół palca?
Rozdział świetny i czekam na nn ;*
Pozdrawiam. Marcela ;3
Okkkk... zszokowałaś mnie. Zdziwiłam się zachowaniem Jo, przecież zawsze była spokojna, ale zapewne to sprawka Lucy. Mam nadzieję, że Jo przeprosi Camille za to co zrobiła, ale szczerze Jo też miała troszeczkę racji. Czy dobrze, że Camille ją spoliczkowała? Moim zdaniem nie powinna się tak unosić, ale skoro jest w ciąży, to miała takie prawo. Mam nadzieję, że ktoś otrząśnie Jo i wbije jej do głowy, że Lucy wszystkich okłamuje, nie zasługuje na to, aby ją wykorzystywać.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nn :*********
Pozdrawiam Stelss :************
Wow nieźle czk nn
OdpowiedzUsuńJaki suprise. Camille w ciazy, a ten jej plaskacz to mnie psychicznie zabolał.
OdpowiedzUsuńTak. Zgodzę się. Zabolało. Zwłaszcza fakt, że uderzyła ją jej własna przyjaciółka.
UsuńPati ;)
W sumie zrobiłabym to samo. Przeciez Jo oskarżyła Jen, że specjalnie wrobiła Jamesa w dziecko. Nie powinna tak mówić chociażby ze względu na to, że Jen leży w szpitalu.
UsuńMasz rację, lecz jeśli Lucy owinęła sobie Jo wokół palca to się nie dziw, że tak zareagowała.
UsuńSądzę, że Lucy chce namieszać w związku Jen i Jamesa i specjalnie wplotła w to Jo aby tylko nie zostać na lodzie gdy coś jej nie wyjdzie.
Jo wydaje się być bardzo emocjonalna i chyba nawet trochę naiwna i Lucy postanowiła to wykorzystać.
Uwazam, że Jo powinna ich przeprosić z jej napad złości, aczkolwiek Camille nie powinna uderzać własnej przyjaciółki nawet jeśli powiedziała coś co nie spodobało się reszcie.
Takie jest moje zdanie, nie każdy musi się z nim zgodzić.
Pati ;)
Bardzo mądry komentarz :-)
UsuńLogi zrobiłeś Camill dziecko? xD obyś się spisał w roli ojca. Czekam na cd, nie mogę się już doczekać <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy
Co? Logan będzie tatusiem (jak słodko a to wszystko przez jamesa i jennifer czeba było nie pomagać Camill, hihi). Czekam na cd, który zapewne nastąpi.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń