Przechadzaliśmy
się powoli ulicami Los Angeles. Ja patrzyłem w stronę budek z żarciem, a
Margaret oglądała wystawy sklepowe. W pewnym momencie krzyknęła, wyrywając mnie
z myślenia o jedzeniu:
- Och,
zobacz jaki wspaniały zestaw. Keny, wejdźmy do środka.
Nie czekając
na moją odpowiedź, pociągnęła mnie do szklanych drzwi prowadzących do piekła.
Nienawidziłem chodzić na zakupy. Margie mogła chodzić na zakupy z
przyjaciółkami, albo z Jamesem, ale nie ze mną. Miałem nadzieję, że szybko stąd
wyjdziemy. Po chwili przekonałem się, że tak się nie stanie.
- Kendi,
który Twoim zdaniem jest lepszy? Lazurowy czy turkusowy?
- Turkusowy
- Ten, który
pokazałeś to Lazurowy.
- Aha. No to
Lazurowy.
- O popatrz,
tam jest jeszcze błękitny.
- Jezu, co
za różnica.
- Znacząca
Keny. Znacząca.
Wywróciłem
oczami i zrezygnowany usiadłem na pufie. Margie poruszała się zwinnie pomiędzy
regałami i na moje nieszczęście znalazła kolejny żakiet w odcieniu koloru
niebieskiego, którego nie potrafiłem nazwać. Niosąc te trzy żakiety podbiegła do
mnie i powiedziała:
- Potrzymaj
mi torebkę, a ja idę przymierzyć te cudeńka.
Siedziałem i
gapiłem się w sufit, aż padła kolejna komenda:
- Kendi,
chodź tu. Kendall! Nie siedź tak tylko chodź mi doradź.
Podniosłem
się z trudem i zaglądnąłem do kabiny, w której przebierała się Margaret.
- No i co
powiesz? – zapytała
- Eee… Ten
lazur podkreśla Twoją karnację.
- Turkus! To
jest turkus i turkus właśnie nie podkreśla mojej karnacji. Jesteś beznadziejny.
Powinnam tu przyjść z Jamesem.
- Powinnaś.
Więc może już wyjdźmy stąd.
- Za
chwilkę, jeszcze przynieś mi z wieszaka taką łososiową garsoneczkę.
- Łososiowe
co?
- Tam. –
pokazała mi palcem
- Ten
żakiet.
- Żakiet i
sukienkę.
Kiedy już
dogrzebałem się do numeru 38, zaniosłem GARSONKĘ Margaret. Patrzyłem przez mała
szparkę jak zrzuca z siebie ubrania. Zauważyłem jednak, że przez tą samą
szparkę zerka jeszcze jakiś facet. Zmierzyłem go wzrokiem i wślizgnąłem się do
kabiny.
- A Ty co? –
zdziwiła się Margaret
- Chcę Ci
doradzić.
- Ale
jeszcze nie ubrałam sukienki.
Margie
patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Stała przede mną w samej bieliźnie, a ja nie
wiedziałem co powiedzieć. Margie już chciała coś powiedzieć, ale przyciągnąłem
ją do siebie i pocałowałem. Nie sprzeciwiła się temu, ale gdy odsunąłem się od
jej ust powiedziała:
- Mogę już ubrać
tę sukienkę? – odwróciła się ode mnie z uśmiechem i schyliła się po sukienkę,
która spadła z wieszaka. Chwyciłem ją wtedy za pośladki, a gdy się
wyprostowała, zacząłem całować ją po szyi.
- Kendall
przestań. Nie tutaj. – wyrywała się
- Przecież
jesteśmy za zasłonką, nikt nas nie zobaczy.
- Ale mogą
nas usłyszeć. Wyłaź stąd.
Nie miałem
zamiaru jej posłuchać. Nic nie mówiąc skierowałem się do zapięcia jej stanika.
Nie udało mi się do jednak znaleźć. Margie tryumfalnie się zaśmiała. Nie
poddałem się i sprawdziłem czy stanik rozpina się od przodu. Tam jednak też nie
było zapięcia. Margaret tylko zatykała usta ręką i chichotała. W końcu skróciła
moje męczarnie i podniosła prawą rękę. Poniżej pachy znajdowało się szukane
przeze mnie miejsce. Nie zwlekając, zdjąłem z niej biustonosz. Wziąłem ją w
objęcia i zacząłem całować. Dłonią powędrowałem do jej koronkowych majtek i
pogładziłem ją po wyniosłości łonowej. Kiedy moje palce podwinęły materiał i
otarły się o czuły punkt, Margie drgnęła. Chciałem wyjąć rękę, ale gdy poczuła,
że się wycofuję, przytrzymała mnie za nadgarstek. Odkleiłem się od jej ust i
zapytałem:
- To teraz
już nie boisz się, że nas usłyszą?
- Pieprzyć
ich. – odpowiedziała krótko, chwyciła mnie za głowę i przyssała się do moich
ust.
Wodziłem po
jej kobiecości, która pomału robiła się mokra. Włożyłem więc do jej środka
jeden palec. Wsuwałem go i wysuwałem, doprowadzając Margaret do cichego
wzdychania. Tak skupiłem się na badaniu jej zakamarków, że nie zauważyłem
swojej erekcji. Mój członek rwał się, aby zastąpić w działaniu mój palec. Magrie
zaplotła jedną nogę o moje udo, co dało mi lepszy dostęp do jej pochwy.
Odczytałem to jako zachętę do dalszej zabawy. Wepchnąłem więc w nią drugi
palec. Nie przerywając namiętnych pocałunków, Margaret wydała z siebie długi,
rozkoszny jęk. Dobrze, że po godzinie obiadowej w sklepie zrobił się gwar, bo
zapewne osoby przebywające w pobliżu przymierzalni mogłyby nas usłyszeć.
Odsunąłem od siebie Margie i wyjąłem palce z jej pochwy. Popatrzyła na mnie z
zawodem w oczach i zdawała się pytać „Dlaczego to zrobiłeś?” Szybko jednak jej
smutną minę zastąpił zadziorny uśmiech, kiedy zdjąłem spodnie. Usiadłem na
taborecie stojącym w kącie kabiny i zaprosiłem Margie, aby dosiadła mojego
twardego penisa. Moja dziewczyna nie protestowała i już wkrótce mój członek
ślizgał się między płatkami jej sromu. Wtuliłem twarz
w jej piersi, sterczące wyzywająco w oczekiwaniu na pieszczoty. Zagarnąłem je,
rozkoszując się ich ciężarem i jędrnością. Językiem zacząłem kreślić koła na
ciemnych brodawkach. Coraz mniejsze, aż skupiłem się tylko na sutkach.
Drażniłem je końcem języka, potem zacisnąłem na nich usta i zacząłem ssać. Margaret
jęknęła cicho i przymknęła oczy. Na jej ustach błąkał się uśmiech zadowolenia.
Kiedy przestałem znęcać się nad jej sutkami, zaczęła podskakiwać na moim
członku. Rytmicznie unosiła się i opadała na moje uda. Po kilkunastu minutach z
dźwięków wydobywających się z jej gardła wywnioskowałem, że jej spełnienie
zbliża się w szybkim tempie. Coraz mniej panowała nad ruchami bioder. Przestały
być rytmiczne i płynne, a zaczęły przypominać nerwowe szarpnięcia. Gdy zaczęła
szczytować, jej ciało znieruchomiało. Słychać było tylko kakofonię jęków,
wydobywającą się z szeroko otwartych ust. Po chwili, dysząc ciężko, próbowała niezdarnie opowiadać na moje pchnięcia, ale orgazm
odebrał jej resztki sił. Kiedy opadła na mnie bezwładnie, przyszło moje
spełnienie. Po tym wszystkim nie mieliśmy siły wstać, ale do naszych uszu
zaczęły dochodzić odgłosy ze sklepu. Powoli wracaliśmy do rzeczywistości.
Ubraliśmy się i cichaczem wyszliśmy z kabiny. Kiedy przechodziliśmy obok lady,
kasjerki szeptały do siebie patrząc na nas krzywo. Zakryłem twarz dłonią i
wybiegliśmy ze sklepu. Margaret też miała rumieńce na policzkach. Nie
wiedziałem czy to z zawstydzenia czy po seksie. Kiedy oddaliliśmy się od tego
sklepu, powiedziałem:
- Nie
przymierzyłaś w końcu tej… no…
- Pieprzyć
garsonkę. Nigdy już nie pokarzę się w tym sklepie. Nigdy więcej też nie pójdę z
Tobą na zakupy.
Uśmiechnąłem
się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Istniała szansa, że polubię chodzenie
z moją dziewczyną na zakupy. Jednak jeśli zechce coś kupić, to raczej ja jej w
tym nie pomogę.
________________________________________________________________________
TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE JAKIE NAPISAŁAŚ :D
OdpowiedzUsuńI jestem w nim ja ! To znaczy moje imię...eee...ZAJEBISTE ;D
Wow ^.^ ty to potrafisz fajne rzeczy wymyślić ;) W przebieralni ^^
OdpowiedzUsuńBosko! Po prostu boska ta notka *.*
Czekam na nn ;)
Pozdrawiam Stelss :********
U... Przebieralnia... Niezłe. Skont wiedziałaś, że ostatnio chodziło mi coś takiego po głowie?
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne! Czekam na nn!
Super opowiadanie. Chciałabym iść z Kendallem na takie zakupy :D
OdpowiedzUsuńOpowiadaniene genialne ale gif mnie dobil xdd
OdpowiedzUsuńO co mu chodziło na tym gifie? Świetny jest :D
OdpowiedzUsuńA cóż się robi takim gestem?XD Fap, fap XD
UsuńA cóż się robi takim gestem?XD Fap, fap XD
UsuńUuuu... zajebiaszczy wyszedł ten imagin :D a gif mnie powalił
OdpowiedzUsuńWow,genialne <3 czekam :*
OdpowiedzUsuńHaha! Gifemna przyrodzie na spr Agate meczylam :D i imaginek BOSKIII! <3
OdpowiedzUsuń