niedziela, 15 grudnia 2013

Zakupy z Margaret

Przechadzaliśmy się powoli ulicami Los Angeles. Ja patrzyłem w stronę budek z żarciem, a Margaret oglądała wystawy sklepowe. W pewnym momencie krzyknęła, wyrywając mnie z myślenia o jedzeniu:
- Och, zobacz jaki wspaniały zestaw. Keny, wejdźmy do środka.
Nie czekając na moją odpowiedź, pociągnęła mnie do szklanych drzwi prowadzących do piekła. Nienawidziłem chodzić na zakupy. Margie mogła chodzić na zakupy z przyjaciółkami, albo z Jamesem, ale nie ze mną. Miałem nadzieję, że szybko stąd wyjdziemy. Po chwili przekonałem się, że tak się nie stanie.
- Kendi, który Twoim zdaniem jest lepszy? Lazurowy czy turkusowy?
- Turkusowy
- Ten, który pokazałeś to Lazurowy.
- Aha. No to Lazurowy.
- O popatrz, tam jest jeszcze błękitny.
- Jezu, co za różnica.
- Znacząca Keny. Znacząca.
Wywróciłem oczami i zrezygnowany usiadłem na pufie. Margie poruszała się zwinnie pomiędzy regałami i na moje nieszczęście znalazła kolejny żakiet w odcieniu koloru niebieskiego, którego nie potrafiłem nazwać. Niosąc te trzy żakiety podbiegła do mnie i powiedziała:

- Potrzymaj mi torebkę, a ja idę przymierzyć te cudeńka.
Siedziałem i gapiłem się w sufit, aż padła kolejna komenda:
- Kendi, chodź tu. Kendall! Nie siedź tak tylko chodź mi doradź.
Podniosłem się z trudem i zaglądnąłem do kabiny, w której przebierała się Margaret.
- No i co powiesz? – zapytała
- Eee… Ten lazur podkreśla Twoją karnację.
- Turkus! To jest turkus i turkus właśnie nie podkreśla mojej karnacji. Jesteś beznadziejny. Powinnam tu przyjść z Jamesem.
- Powinnaś. Więc może już wyjdźmy stąd.
- Za chwilkę, jeszcze przynieś mi z wieszaka taką łososiową garsoneczkę.
- Łososiowe co?
- Tam. – pokazała mi palcem
- Ten żakiet.
- Żakiet i sukienkę.
Kiedy już dogrzebałem się do numeru 38, zaniosłem GARSONKĘ Margaret. Patrzyłem przez mała szparkę jak zrzuca z siebie ubrania. Zauważyłem jednak, że przez tą samą szparkę zerka jeszcze jakiś facet. Zmierzyłem go wzrokiem i wślizgnąłem się do kabiny.
- A Ty co? – zdziwiła się Margaret
- Chcę Ci doradzić.
- Ale jeszcze nie ubrałam sukienki.
Margie patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Stała przede mną w samej bieliźnie, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Margie już chciała coś powiedzieć, ale przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Nie sprzeciwiła się temu, ale gdy odsunąłem się od jej ust powiedziała:
- Mogę już ubrać tę sukienkę? – odwróciła się ode mnie z uśmiechem i schyliła się po sukienkę, która spadła z wieszaka. Chwyciłem ją wtedy za pośladki, a gdy się wyprostowała, zacząłem całować ją po szyi.
- Kendall przestań. Nie tutaj. – wyrywała się
- Przecież jesteśmy za zasłonką, nikt nas nie zobaczy.
- Ale mogą nas usłyszeć. Wyłaź stąd.
Nie miałem zamiaru jej posłuchać. Nic nie mówiąc skierowałem się do zapięcia jej stanika. Nie udało mi się do jednak znaleźć. Margie tryumfalnie się zaśmiała. Nie poddałem się i sprawdziłem czy stanik rozpina się od przodu. Tam jednak też nie było zapięcia. Margaret tylko zatykała usta ręką i chichotała. W końcu skróciła moje męczarnie i podniosła prawą rękę. Poniżej pachy znajdowało się szukane przeze mnie miejsce. Nie zwlekając, zdjąłem z niej biustonosz. Wziąłem ją w objęcia i zacząłem całować. Dłonią powędrowałem do jej koronkowych majtek i pogładziłem ją po wyniosłości łonowej. Kiedy moje palce podwinęły materiał i otarły się o czuły punkt, Margie drgnęła. Chciałem wyjąć rękę, ale gdy poczuła, że się wycofuję, przytrzymała mnie za nadgarstek. Odkleiłem się od jej ust i zapytałem:
- To teraz już nie boisz się, że nas usłyszą?
- Pieprzyć ich. – odpowiedziała krótko, chwyciła mnie za głowę i przyssała się do moich ust.
Wodziłem po jej kobiecości, która pomału robiła się mokra. Włożyłem więc do jej środka jeden palec. Wsuwałem go i wysuwałem, doprowadzając Margaret do cichego wzdychania. Tak skupiłem się na badaniu jej zakamarków, że nie zauważyłem swojej erekcji. Mój członek rwał się, aby zastąpić w działaniu mój palec. Magrie zaplotła jedną nogę o moje udo, co dało mi lepszy dostęp do jej pochwy. Odczytałem to jako zachętę do dalszej zabawy. Wepchnąłem więc w nią drugi palec. Nie przerywając namiętnych pocałunków, Margaret wydała z siebie długi, rozkoszny jęk. Dobrze, że po godzinie obiadowej w sklepie zrobił się gwar, bo zapewne osoby przebywające w pobliżu przymierzalni mogłyby nas usłyszeć. Odsunąłem od siebie Margie i wyjąłem palce z jej pochwy. Popatrzyła na mnie z zawodem w oczach i zdawała się pytać „Dlaczego to zrobiłeś?” Szybko jednak jej smutną minę zastąpił zadziorny uśmiech, kiedy zdjąłem spodnie. Usiadłem na taborecie stojącym w kącie kabiny i zaprosiłem Margie, aby dosiadła mojego twardego penisa. Moja dziewczyna nie protestowała i już wkrótce mój członek ślizgał się między płatkami jej sromu.  Wtuliłem twarz w jej piersi, sterczące wyzywająco w oczekiwaniu na pieszczoty. Zagarnąłem je, rozkoszując się ich ciężarem i jędrnością. Językiem zacząłem kreślić koła na ciemnych brodawkach. Coraz mniejsze, aż skupiłem się tylko na sutkach. Drażniłem je końcem języka, potem zacisnąłem na nich usta i zacząłem ssać. Margaret jęknęła cicho i przymknęła oczy. Na jej ustach błąkał się uśmiech zadowolenia. Kiedy przestałem znęcać się nad jej sutkami, zaczęła podskakiwać na moim członku. Rytmicznie unosiła się i opadała na moje uda. Po kilkunastu minutach z dźwięków wydobywających się z jej gardła wywnioskowałem, że jej spełnienie zbliża się w szybkim tempie. Coraz mniej panowała nad ruchami bioder. Przestały być rytmiczne i płynne, a zaczęły przypominać nerwowe szarpnięcia. Gdy zaczęła szczytować, jej ciało znieruchomiało. Słychać było tylko kakofonię jęków, wydobywającą się z szeroko otwartych ust. Po chwili, dysząc ciężko, próbowała niezdarnie opowiadać na moje pchnięcia, ale orgazm odebrał jej resztki sił. Kiedy opadła na mnie bezwładnie, przyszło moje spełnienie. Po tym wszystkim nie mieliśmy siły wstać, ale do naszych uszu zaczęły dochodzić odgłosy ze sklepu. Powoli wracaliśmy do rzeczywistości. Ubraliśmy się i cichaczem wyszliśmy z kabiny. Kiedy przechodziliśmy obok lady, kasjerki szeptały do siebie patrząc na nas krzywo. Zakryłem twarz dłonią i wybiegliśmy ze sklepu. Margaret też miała rumieńce na policzkach. Nie wiedziałem czy to z zawstydzenia czy po seksie. Kiedy oddaliliśmy się od tego sklepu, powiedziałem:
- Nie przymierzyłaś w końcu tej… no…
- Pieprzyć garsonkę. Nigdy już nie pokarzę się w tym sklepie. Nigdy więcej też nie pójdę z Tobą na zakupy.

Uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Istniała szansa, że polubię chodzenie z moją dziewczyną na zakupy. Jednak jeśli zechce coś kupić, to raczej ja jej w tym nie pomogę. 

________________________________________________________________________

11 komentarzy :

  1. TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE JAKIE NAPISAŁAŚ :D
    I jestem w nim ja ! To znaczy moje imię...eee...ZAJEBISTE ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ^.^ ty to potrafisz fajne rzeczy wymyślić ;) W przebieralni ^^
    Bosko! Po prostu boska ta notka *.*
    Czekam na nn ;)
    Pozdrawiam Stelss :********

    OdpowiedzUsuń
  3. U... Przebieralnia... Niezłe. Skont wiedziałaś, że ostatnio chodziło mi coś takiego po głowie?
    Opowiadanie świetne! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super opowiadanie. Chciałabym iść z Kendallem na takie zakupy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadaniene genialne ale gif mnie dobil xdd

    OdpowiedzUsuń
  6. O co mu chodziło na tym gifie? Świetny jest :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cóż się robi takim gestem?XD Fap, fap XD

      Usuń
    2. A cóż się robi takim gestem?XD Fap, fap XD

      Usuń
  7. Uuuu... zajebiaszczy wyszedł ten imagin :D a gif mnie powalił

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha! Gifemna przyrodzie na spr Agate meczylam :D i imaginek BOSKIII! <3

    OdpowiedzUsuń