Następnego dnia pierwszymi gośćmi
Jennifer była Camille i Logan. Po cichu wsunęli się do sali i na widok uśmiechniętej
Jen, odetchnęli z ulgą, bo przez kilka ostatnich dni była w kompletnym dołku.
- Cześć kochani. - powiedziała
trochę zmęczonym głosem.
- Jak się czujesz?-zapytała
zatroskana Camille.
- Fizycznie lepiej, choć nadal
bardzo szybko się męczę.
- A psychicznie?
- Psychicznie to nadal do
dupy. Psycholog mi pomaga, ale i tak mam wszystkiego dość.
- Jen, musisz wrócić do formy
bo zostaniesz matką chrzestną.
- Co takiego? Czyją matką
chrzestną?
- Naszego dziecka. - powiedziała
uradowana Camille, chwytając Logana za rękę.
- O matko! Gratuluję! Logan,
ty łobuzie. Chodźcie, niech was wyściskam.
- Lepiej powiedz nam kiedy cię
wypuszczą. - Logan wymigał się od uścisku
- Podobno pod koniec tygodnia.
- To jeszcze 4 dni. Czemu tak
długo? - zdziwiła się Camille - Przecież możesz mieć opiekę w domu.
- Lekarzowi nie podobają się
moje wyniki krwi. Ostatnie badanie wykazało, że mam cukrzycę.
- Cukrzycę?
- Nie będę musiała brać
insuliny, ale prawdopodobnie dostanę jakąś dietę.
- Dla ciebie dieta to coś
gorszego niż przymus brania insuliny. - zaśmiał się Logan
- Odezwał się ten, który jest
uzależniony od fast foodów. - odgryzła się Jennifer
- No hej. Właśnie miałem do
ciebie dzwonić czy jesteś gotowa. ...
Jak to nie jedziesz ze mną do szpitala. Czemu?
... Zwariowałaś? Czemu miałaby cie nie chcieć widzieć? ... No i co z tego, że jesteś przyjaciółką
Lucy? ... No dobra, jak uważasz. Pa.
Kendall zastanawiał się czemu
nagle Jo nie chce odwiedzać Jen. Przypuszczał, że może chodzić o kłótnię z
Camille. Wzruszył ramionami i wyszedł z mieszkania. Po drodze wpadł jeszcze do
Jamesa.
- Cześć stary. Jak sobie
radzisz? - zapytał za raz po otwarciu drzwi przez Jamesa, trzymającego płaczącą
Sam.
- Jest zajebiście. Nie wiem
jak Jennifer radziła sobie, jak wychodziłem na cały dzień na nagrania.
- Aż tak źle? Może jest głodna?
- Nie. Przed chwilą jadła i ją
przewijałem. Tęskni za Jen. Za mało czasu z nią spędzam i nie jest
przyzwyczajona do tego, że to ja ją karmię i usypiam.
- Może zabierz ją do szpitala.
- Nie wiem czy szpital to
odpowiednie miejsce dla dziecka. Wiesz, te zarazki i wszystko.
- No tak, racja. Pomóc ci?
- Nie, spoko. Jedź do szpitala
i dowiedz się czy Jen czegoś nie potrzebuje.
- Może ja zostanę z Sam, a ty
do niej pojedz.
- Mógłbyś? - powiedział z
nadzieją w głosie James
- Jasne, przecież to moja
ukochana dziewczynka.
- Stary, kocham cię normalnie.
- Yyy może bez takich wyznań.
- powiedział Kendall do zamykających się za Jamesem drzwi.
James pojawił się w szpitalu i
od razu natknął się na doktora Wattersa.
- Mogę prosić pana do mojego
gabinetu?
- Oczywiście. - odpowiedział James, lekko zaniepokojony
poważnym tonem doktora.
- Wyniki badań pani Trump
trochę mnie niepokoją. - zaczął doktor
Watters , gdy James usadowił się w fotelu.
- Co się dzieje? To coś poważnego?
- Badanie krwi wykazało u
pacjentki cukrzycę. Zleciłem jeszcze
EKG, z którego wynika, że pani Trump ma arytmię serca.
- Jen wspominała mi, że ma
wysokie tętno, ale nigdy nie mówiła nic o arytmii.
- Podwyższone tętno to nie
jest błahostka. Jak poważne były te problemy z tętnem?
- Jen szybko się męczy, bo podobno zbyt szybko jej tętno osiąga
maksymalny poziom. Nawet tętno spoczynkowe ma około 90.
- W takim razie, wielce
prawdopodobne, że połączenie tego z dużym stresem, mogło przyczynić się właśnie
do tej arytmii. Cały czas ją monitorujemy, a przed wyjściem ze szpitala
dostaniecie państwo dokładne wytyczne co do dalszego postępowania. Na razie
prosze sie tym aż tak bardzo przejmować.
- Kiedy Jen będzie mogła
wyjść?
- Być może wypuścimy ją za
tydzień. O ile arytmia nie okaże się
zbyt poważna.
- Mogę ją teraz odwiedzić?
- Jak najbardziej.
Kiedy James wszedł do sali,
Jen spała. Usiadł na kraju łóżka i przyglądał się jej. Delikatnie uścisnął dłoń
Jennifer, a wtedy obudziła się.
- Wybacz, nie chciałem cię
obudzić.
- Po co przyszedłeś? Co z Sam?
- Została z Kendallem. Tęskni
za tobą.
Jen podniosła się i oparła
plecami i poduszkę. Nie patrzyła na
Jamesa, tylko na ścianę w jasnym odcieniu turkusu. Przerywając ciszę James
powiedział:
- Pamiętasz jak kiedyś założyliśmy
się jakie będzie pierwsze słowo Sam? Odkąd cie nie ma, mała cały czas powtarza
"mama". Zdaje się, że wygrałaś zakład.
Przez twarz Jennifer, przebiegł
cień uśmiechu, ale za raz potem schowała
twarz w dłonie i zaczęła płakać. James przesunął się do niej i mocno przytulił.
- Wszystko będzie dobrze. Za
niedługo wyjdziesz ze szpitala i sama usłyszysz jak Sam mówi "mama".
Może nawet za ten czas nauczę ją mówić "tata".
- Gdybyś nie był ojcem, mojego
dziecka, już bym cię zabiła. Nienawidzę cię.
- Też cię kocham. -
odpowiedział spokojnie James
Wtedy Jennifer wtuliła się w
niego jeszcze mocniej.
W tym samym czasie Kendall
zajmował się Samanthą. Pani Knight uprosiła go, aby przywiózł ją do Palm Woods.
Od razu zabrała ją Kendallowi i zaczęła rozpieszczać.
- A właściwie to kiedy ja
zostanę babcią? - zapytała nagle.
- Chyba powinienem to ustalić
najpierw z Jo. - zaśmiał się.
- To leć do niej.
- Ale teraz?
- No pewnie. Nie będziesz
przecież cały dzień bawił dziecka.
- W sumie i tak muszę pogadać
z Jo. Ostatnio dziwnie sie zachowuje.
- No to pa. My się tu z Sam
pobawimy i pogadamy jak kobieta z kobietą.
Kendall pokiwał tylko głową i
wyszedł. Szybko doszedł pod drzwi apartamentu Jo i zapukał.
- Wejdź! - usłyszał głos Jo.
Otworzył drzwi i poszedł do
salonu. Zastał tam porozkładane kupki ubrań i różnych innych rzeczy czekających
na spakowanie do wielkich walizek. Z łazienki wyszła Jo i widząc Kendalla
powiedziała zaskoczona:
- Kendall! Myślałam, że to Lucy.
- Co się tu dzieje?!
- Pakuję się.
- Tyle to widzę. Po co?!
- Wyjeżdżam razem z Lucy.
- Co?! - Kendalla zupełnie
zatkało
- Już zdecydowałam.
- A mnie się ktoś zapytał?
- Nie muszę się pytać. Mój
ojciec się zgodził więc jadę.
- Dlaczego do cholery?!
- Nie zostawię przyjaciółki.
Wy się od niej odwróciliście, ale ja tego nie zrobię.
- Ale to nie znaczy, że masz
wyjeżdżać. W tym wypadku będziesz z Lucy, ale zostawiasz nas. Zostawiasz mnie.
- Przerwa dobrze nam zrobi.
Odpoczniemy od siebie. Pomyślimy nad naszym związkiem.
- Nad czym chcesz myśleć? Źle
nam ze sobą?
- Powiedzmy, że to nie jest do
końca to czego szukałam.
- Czyli zrywasz ze mną? !
- Na razie tak.
________________________________________________________________________________
Słowo się rzekło. Było 20 komentarzy, więc dodaję rozdział. Dużo anonimów... Ale nieważne ;)
Jak się Wam podoba ten rozdział? Jeśli myślicie, że już dość niespodzianek, to uprzedzę Was, że mam ich jeszcze kilka w zanadrzu ;)
AM
Nie! Jestem zła na Jo. nie ogarniam jej. Przyjaciółka przyjaciółką, ale zostawiać wszystko dla Lucy? Mam nadzieję, że Jo przejrzy na oczy i wróci do Kendalla. Rozdział istnie boski. :)
OdpowiedzUsuńTy, ty,ty... zła! Jak mogłaś tak potraktować Kendalla?! Grrrr... Jesteś niedobra. Świetny rozdział i czekam nn
OdpowiedzUsuńWiesz zawiodłam się :C Myślałam, że wróci jej rozum do głowy :C ale gnębi mnie jedno. Po co robiłaś ankietę pytając się którą parę najbardziej lubimy, gdzie większość wybrała parę Jendall, jak teraz zrywają ze sobą, a ona zachowuje się jak nie wiadomo kto :C jest to trochę niesprawiedliwe i smutne, ale cóż, nie zmienię twojej decyzji :C mogę jedynie mieć nadzieję, że wrócą do siebie, albo Kendall wybije jej z głowy wyjazd i uświadomi, że Lucy nie do końca jest dla jej towarzystwa, czego naprawdę bym chciała :) Cóż mogłabym jeszcze dodać. Czekać tylko na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPati ;)
Jak ona mogła go tak zranić?! Kendall na to nie zasługuje. Jen... niech wybaczy Jamesowi
OdpowiedzUsuńJo Ty... Ty... nie będę przeklinać w komentarzu xd
OdpowiedzUsuńNiech Jen wybaczy Jamesowi i niech będzie zdrowa!
Liczę na happy end ;)
Czekam na nn ;*
Pozdrawiam. Marcela ;3
Co??? czemu ona z nim zerwała??!!??!! o.O
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze Jen i James się pogodzą :))
Czekam na nexta :D
Nieeee ;( Czemu się rozstali. Już mnie na serio, za przeproszeniem wkurwiła ta Lucy, skoro przez nią Jo zostawia chłopaka i przyjaciół. No proszę cię. Nie torturuj mnie i innych i pogódź ich, niech jakoś Kendall na nią zadział ... proszę @.@.
OdpowiedzUsuńOby Jen i James się pogodzili :)
Czekam na nn :*******
Pozdrawiam Stelss :***********
Rozdział oczywiście świetny, na początku jak go czytałam to myślałam, że będzie takie fajne radosne opowiadanie ale tym razem nie. Jo zostawia przyjaciół i zrywa z Kendallem to to jest ponad moje nerwy a ta Lucy zaczyna coraz bardziej działać mi na nerwy. Oby Jo wszystko przemyślała T.T
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ......
OdpowiedzUsuńJak ona mogła zerwać z Kendallem.........
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział
Ej no ! Ada opamiętaj Jo, bo nie chcę aby wyjeżdżała. Świetny rozdział. Pozdro :* ;) O.M
OdpowiedzUsuńSzok totalny. Nie mów, że Jo na dobre wyjeżdża! Mam nadzieję, że Jen będzie zdrowa. Jedyna dobra rzecz to ciąża Camille. Ciekawe co będzie w kolejnym rozdziale. Już się nie mogę go doczekać. :)
OdpowiedzUsuńJak Sam się wyprowadza? Nie zgadzam się! Nie ma mowy! NIE! Kenny, zatrzymaj ją, słyszysz? I mam nadzieję, że Jen do siebie dojdzie, a przyjaciele pomogą jej się pozbierać. Motka świetna! czekam na nn!
OdpowiedzUsuń